Kolejka kurierów, bo tylko oni zgodnie z regulaminem mogą składać w imieniu przedsiębiorców wnioski, stoi przed centralą Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie już od piątku. W poniedziałek rusza ostatni duży konkurs dla firm. Dantejskich scen nie zabraknie, zwłaszcza że wnioski o tzw. premie technologiczne złoży według naszych szacunków ponad 1000 firm na blisko 3 mld zł. Pieniędzy starczy jedynie dla 300 z nich, bo pula wynosi tylko 400 mln zł. Centrala BGK otwiera się o godz. 8.
Kolejka to efekt złych przepisów. Bo kredyt technologiczny to jedyny już instrument w programie „Innowacyjna gospodarka", w którym o przyznaniu pomocy z Unii, w tym przypadku maksymalnie 4 mln zł na projekt, może zdecydować zasada: kto pierwszy, ten lepszy. – To paranoja, że o setkach milionów złotych po raz kolejny może zdecydować miejsce w kolejce, i to kolejce, kurierów – mówi Michał Gwizda z firmy doradczej Accreo Taxand.
3 mld złotych na taką kwotę firmy złożą do BGK wnioski na dofinansowanie. Pula zaś wynosi tylko 400 mln zł
Problem jest jednak szerszy. Niebagatelne znaczenie ma też fakt, że to ostatnie tak atrakcyjne i duże pieniądze z Unii dla firm na lata 2007–2013. Przedsiębiorcy, nie bez podstaw, obawiają się, że zarówno przyszły rok, jak i lata następne będą czasem dotacyjnej posuchy. Co prawda Ministerstwo Rozwoju Regionalnego pracuje nad nowymi programami operacyjnymi, ale nie ruszą one bez pieniędzy. A te będą pochodzić z nowego budżetu Unii Europejskiej na lata 2014–2020. Dokument ten wciąż nie został jeszcze uzgodniony, choć dawno już powinien. Trwają jego międzynarodowe negocjacje. Polska walczy o 70–80 mld euro (w tzw. poprzedniej perspektywie, którą wywalczył jeszcze premier Kazimierz Marcinkiewicz, mamy 67,9 mld euro). Kolejne poważne starcie narodowych interesów nastąpi pod koniec listopada na szczycie w Brukseli.
– Jeśli kraje Unii nie porozumieją się w tym roku co do wysokości budżetu, to szanse na to, że nowe programy operacyjne ruszą już w 2014 roku, będą znikome – ocenia Jerzy Kwieciński, ekspert Business Centre Club. Spóźniony start nowych programów oznaczałby, że przedsiębiorcy na nowe dotacje będą musieli czekać nawet aż do 2015 roku. To wszystko negatywnie może się przełożyć na tempo wzrostu gospodarczego.