Picie, terapia, a gdzie nawrócenie?

Gdy ksiądz nie pracuje nad sobą, ma takie same uzależnienia jak wszyscy mężczyźni – mówi o. Józef Augustyn

Publikacja: 27.10.2012 17:00

Picie, terapia, a gdzie nawrócenie?

Foto: ROL

Bp Piotr Jarecki, wjeżdżając pod wpływem alkoholu samochodem na latarnię, wywołał skandal. Hierarcha szybko przeprosił, oddał się do dyspozycji papieża i obiecał rozpocząć leczenie. Ale problem nałogów, jakim ulegają księża, trafił na czołówki gazet i serwisów informacyjnych.

Lekarze, sędziowie, nauczyciele, dziennikarze i księża, czyli ci, którzy mówią innym, jak żyć, należą do grup najbardziej zagrożonych alkoholizmem. Jak wielu duchownych ma ten problem?

O. Józef Augustyn, jezuita:

– Statystyki podają, że ok. 10 proc. księży jest w jakimś stopniu dotkniętych alkoholizmem. Najnowsze badania pokazują, że 20 proc. ludzi jest bardzo podatnych na alkoholizm niezależnie od religii czy narodowości. To, w jaki sposób objawia się problem alkoholowy danej osoby, zależy też od jej kultury i – mówiąc językiem ascetycznym – od jej „cnoty", czyli „przyzwyczajenia" do dobrego postępowania. Jedni pod wpływem alkoholu robią rzeczy, których po kilku godzinach się wstydzą, a inni intuicyjnie – nawet pijani – potrafią zachować się przyzwoicie. Upojenie alkoholowe odsłania, kim człowiek jest.

Kapłaństwo nie chroni więc przed alkoholizmem, jak się wielu wydaje, sądząc po reakcjach na informacje o księżach alkoholikach?

Kapłaństwo jest drugim powołaniem. Pierwszym jest powołanie do bycia chrześcijaninem, czyli chrzest: wiara w Jezusa, który za nas umarł i zmartwychwstał. My, księża, jako chrześcijanie niczym nie różnimy się od wiernych. Św. Augustyn mówił: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was jestem biskupem". Przez całe wieki stworzyliśmy jednak z księży wyizolowaną grupę, nadając jej cechy i wartości, które jakoby miały nas różnić od innych chrześcijan. Tymczasem wszyscy jesteśmy równi.

Jednak w powszechnym pojęciu powołanie do kapłaństwa oznacza wybranie, czyli kogoś lepszego, kto w dodatku po sześciu latach w seminarium stanie się wręcz doskonały.

Kapłaństwo jest wybraniem, ale do posługiwania, ofiary i trudu. Nikt poza nami, księżmi, nie ma takiego luksusu, by przez sześć czy dziesięć lat, jak jest w moim zakonie jezuitów, zajmować się tylko swoim życiem duchowym i intelektualnym. Formacja jest tu decydująca. Na ile jednak przemieni ona kleryka Kowalskiego, zależy od jego zaangażowania. Sześć lat może uczynić go świętym, ale może też stać się okazją, by stwardniał czy wręcz stał się cyniczny. Jakość spełnianej przez księdza posługi zależy od jego codziennej relacji z Bogiem.

Księża mówią, że od osłabienia tej relacji zaczynają się wszystkie kapłańskie kryzysy i uzależnienia.

Początki tego osłabienia najczęściej widoczne są już w seminarium. Ważna jest decyzja. Jak pokazuje życie, decyzje o przyjęciu święceń bywają niedopracowane, a wtedy kapłaństwo kuleje od samego początku.

Co jest sednem decyzji?

Kleryk musi zdecydować nie tylko o tym, że przyjmie święcenia, ale że będzie codziennie się modlił, poświęcał dla ludzi, słuchał biskupa, zachowa celibat, nie będzie chciwy. Tylko taka decyzja ma moc. Ale jeżeli alumn ograniczy decyzję do tego, że przyjmie święcenia i nic więcej, w życiu będzie szukał wygody, kręcił się wokół siebie, czerpiąc przy tym profity z pełnionej funkcji, takie kapłaństwo będzie słabe.

Profity są już dużo mniejsze niż 20–30 lat temu.

Ale wciąż są wysokie, zwłaszcza na wsi. Mogą więc kusić. W profitach nie ma zresztą niczego złego, jeżeli ksiądz rozumie je właściwie. Bądźmy szczerzy, te profity – autorytet, prestiż, ale także brak problemów z mieszkaniem, pracą – nie są dla księdza, ale dla tych, którzy je mu dają. Ludzie dają księżom po to, by im hojniej służyli.

Jednak nawet po dobrze umotywowanej decyzji zdarza się, że ksiądz przychodzi na parafię i nie daje rady: stresy, konflikty w szkole i z przełożonymi, samotność, a potem ucieczka w alkohol, pornografię, Internet...

Gdy ksiądz nie pracuje nad sobą, ma takie same uzależnienia jak wszyscy mężczyźni. Badania pokazują, że 43 proc. internautów ogląda pornografię. Zaczyna się to w okresie dorastania. Kandydaci do seminariów, gdy chodzi o ich doświadczenia życiowe, nie różnią się wiele od rówieśników. Różnią się zamiarem ofiarowania się na służbę ludziom i Bogu. Ale ten zamiar noszą w kruchym naczyniu.

Do seminarium wnosi się także stare uzależnienia. W niektórych seminariach 30 lat temu, gdy klerycy choćby okazjonalnie pili alkohol, byli z niego usuwani. Dziś nie stosuje się takich metod. Bywałem w seminarium praskim w Czechach. Tam klerycy mogą w niedzielę kupić sobie piwo i wypić przy obiedzie. Jest jednak jedna zasada: alkoholu nie wolno spożywać w pokojach prywatnych, ale tylko w miejscach wspólnych. Alkohol nie jest demonem, demonem jest jego nadużywanie.

Czyli wracamy do formacji.

Jeżeli kleryk chce być porządnym księdzem, seminarium musi być dla niego czasem nawrócenia i łaski. Do doświadczenia sprzed seminarium trzeba nabrać dystansu, dokonać oczyszczenia. Ale nawet najlepiej przeżyty czas seminarium przed niczym księdza nie chroni. To jest może ułomne porównanie, ale również porządny trening sportowy nie zapewnia sukcesów. Na pytanie, dlaczego nasi piłkarze nie wygrywali na Euro 2012, ktoś dobrze odpowiedział: „Bo na boisku trzeba zostawić zdrowie". Trzeba dać siebie do końca, trzeba się wykrwawić. Podobnie jest z nami, księżmi: musimy się wykrwawiać, oddawać życie jak Jezus. Nie można być dobrym księdzem, lekceważąc modlitwę, szukając kariery czy wygody. O dobre, uczciwe życie każdy, nie tylko księża, musi walczyć codziennie.

Ale słabości, kryzysy księży, tak jak innych, mogą wynikać także z nieprzerobionych problemów, które potrzebują terapii psychologicznej.

To jest działanie komplementarne. Terapia psychologiczna stanowi ogromną pomoc, daje wgląd we własne emocje, otwiera na innych, ale nie daje wewnętrznej motywacji. Istotą formacji jest nawrócenie religijne. Ksiądz złapany na tym, że po pijanemu odprawia mszę, będzie przyrzekał, że pójdzie do terapeuty, a powinien raczej powiedzieć, że zgrzeszył przeciwko Bogu i ludziom oraz że się nawróci.

Grzechy księży, które dzisiaj opisują media, są takie same jak dawniej. Ukazała się ostatnio książka „Libri poenitentiales – Księgi pokutne (od VI do XII wieku)", która przytacza grzechy i pokuty, jakie za nie dawali spowiednicy. Człowiek niczego nowego już nie wymyśli. Nowe jest tylko to, że kiedyś, gdy jakiś chrześcijanin popełnił grzech, nie mówił jak dziś, w czasach pogardy dla Boga i religii: „Pójdę na terapię", ale wyznawał grzechy i czynił pokutę. Pierwszym lekarzem jest Bóg. Mówienie o nawróceniu nie jest może konieczne w kontekście lekarzy, sędziów i terapeutów, ale konieczne jest, gdy chodzi o księży.

Poza tym mówmy nie tylko o słabościach męskich, ale także o męskiej sile. Jest nią przede wszystkim zdrowa ambicja, duma, poczucie własnej godności. Klerykom mówię wprost: każdy z was winien pielęgnować w sobie zdrową ambicję, by ludzie zapamiętali was jak najlepiej, żeby nikt przez was nie odszedł z Kościoła, byście nikogo nie skrzywdzili.

Męska ambicja sprawia też, że gdy przychodzi kryzys i słabość, trudno przyznać się do niej przed samym sobą i dochodzi do tragedii, a ludzie się dziwią, bo na zewnątrz był idealny.

Zdrowa męska ambicja jest pokorna. To nie jest pycha. Sprawia, że gdy mężczyzna upadnie, wyzna grzech, przeprosi. Zdrowa męska ambicja to poczucie godności, szacunek do siebie, postawa prawdy.

Wierni często wcześniej widzą oznaki kryzysu duchownych, ale są dwulicowi: zamiast powiedzieć im to wprost – plotkują, śmieją się.

Dobrze to pani ujęła. W rozmowie z księdzem schlebiają, a za plecami obgadują. Każdy człowiek jest kruchy jak delikatne szkło. Gdy upadnie, nie wolno po nim deptać, także po księżach. Ale my, księża, winniśmy także słuchać tego, co ludzie do nas mówią.

Także wtedy, gdy przyjdą powiedzieć: masz problem, musisz z tym coś zrobić?

Przede wszystkim wtedy. Jezusowe słowa: „Idź, upomnij go w cztery oczy...", winniśmy praktykować także w stosunku do księży. Jeżeli ksiądz rozpił się na parafii, to parafianie powinni wziąć na siebie część odpowiedzialności. Dlaczego pierwszym upominającym księdza ma być biskup, dlaczego nie mogą go upomnieć koledzy czy parafianie? Im więcej uwielbienia, im bardziej damy się nabrać na lep komplementowania, tym boleśniejsze jest kamienowanie i boleśniejszy upadek.

—rozmawiała     Ewa K. Czaczkowska

Ojciec Józef Augustyn, rekolekcjonista, redaktor naczelny „Życia Duchowego", autor wielu książek z dziedziny duchowości. Ostatnio wydał „Kapłaństwo. Duchowość i posługa – współczesne wyzwania"

Bp Piotr Jarecki, wjeżdżając pod wpływem alkoholu samochodem na latarnię, wywołał skandal. Hierarcha szybko przeprosił, oddał się do dyspozycji papieża i obiecał rozpocząć leczenie. Ale problem nałogów, jakim ulegają księża, trafił na czołówki gazet i serwisów informacyjnych.

Lekarze, sędziowie, nauczyciele, dziennikarze i księża, czyli ci, którzy mówią innym, jak żyć, należą do grup najbardziej zagrożonych alkoholizmem. Jak wielu duchownych ma ten problem?

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie