Jak stracić rodzinny biznes

Przeoczona zmiana przepisów i efekty decyzji urzędników doprowadziły Łąckich na skraj bankructwa

Aktualizacja: 04.05.2013 16:00 Publikacja: 04.05.2013 14:05

Jak stracić rodzinny biznes

Foto: sxc.hu

Fryderyk Łącki stację paliw Trans-Tank otworzył w maju 2003 r., częściowo finansując ją z kredytu. Na terenie stacji powstały również myjnia oraz wulkanizacja z zapleczem warsztatowym. W planach były restauracja, motel i sklep motoryzacyjny.

Cały kompleks miał być również zabezpieczeniem przyszłości dla dzieci Łąckiego – Renaty i Jana, którzy zdecydowali się na wspólne prowadzenie rodzinnego biznesu.

– Własny zakład to jest majątek – mówi Fryderyk Łącki.

Stacja paliw dobrze prosperowała. W grudniu 2005 r. kontrola przeprowadzona przez Urząd Celny w Krośnie wykazała jednak nieprawidłowości w handlu olejem opałowym.

Najpoważniejszy zarzut dotyczył nieprawidłowej sprzedaży oleju. Zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów z 22 kwietnia 2004 r. oleju opałowego nie należy sprzedawać za pomocą odmierzaczy paliw ciekłych.

– Celnicy stwierdzili, że powinniśmy go sprzedawać w kilogramach – mówi Jan Łącki. Dodaje, że nie wiedzieli, iż nie wolno im stosować odmierzacza paliw ciekłych. Przypomina, że co miesiąc składali deklaracje i płacili akcyzę od oleju do urzędu celnego.

Urzędnicy zakwestionowali również sposób, w jaki firma Trans-Tank dokumentowała transakcje sprzedaży. Według rozporządzenia, Łąccy powinni posiadać oświadczenia nabywców oleju przeznaczonego na cele grzewcze, w których zawarte byłyby ich numery PESEL, NIP oraz informacje o rodzaju użytkowanych przez nich urządzeń grzewczych.

Zaległości akcyzowe firmy oszacowano na 86,8 tys. zł. Zablokowano jej konta, przez co rodzina zalegała ze spłatą kredytów, jakie wzięła na rozkręcenie biznesu. Łąccy zaczęli tonąć w długach.

Sytuację pogorszyła kolejna kontrola – tym razem przeprowadzona przez Urząd Kontroli Skarbowej. Zgodnie z poleceniem pracowników UKS Łąccy postanowili przewieźć dokumenty do głównej siedziby instytucji. W trakcie transportu doszło do pożaru samochodu, w wyniku którego cała dokumentacja spłonęła.

Wobec braku dokumentów urząd postanowił oszacować należny podatek VAT. Nie wzięto jednak pod uwagę, że rodzina Łąckich prowadziła niezrzeszoną z żadnym koncernem stację, dlatego marże wynosiły u nich od 2 do 12 proc., a nie, jak przeliczył UKS – 16,8 proc.

Łąccy postanowili się ratować, sprzedając stację. Nie mogli jednak tego zrobić, gdyż nie wszyscy wierzyciele przystali na ugodowe zakończenie sprawy. Stacja paliw została zamknięta i do dziś nie pracuje.

– Spędziłem siedem lat, wstając o 13, pracując nieraz po 20 godzin na piaskarce, żeby coś mieć, a ktoś to zniweczył – mówi Jan Łącki.

– Będę walczył o odszkodowanie do skutku. Musi ktoś za tę krzywdę całej rodziny zapłacić – mówi zaś Fryderyk Łącki.

Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni