Wydaj sam gminne pieniądze

Kolejne miasta pytają mieszkańców, na co wydać pieniądze. – Wiedzą, czego potrzebują – tłumaczą urzędnicy.

Publikacja: 22.03.2014 07:00

Aga Pacuk uważa, że żółte ławki dostarczą mieszkańcom radości

Aga Pacuk uważa, że żółte ławki dostarczą mieszkańcom radości

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Na razie wygrywają pomysły na łatanie dziur w chodniku czy na drodze. Eksperci są jednak zdania, że na ciekawe projekty przyjdzie pora za kilka lat.

Budżety partycypacyjne, w ramach których mieszkańcy sami decydują, jak wydać część miejskiej kasy, ma już w Polsce niemal 100 samorządów. Pierwszy był w 2011 r. Sopot, potem doszły kolejne  miasta, m.in. Łódź, Płock, Poznań, a teraz i Warszawa.

Ławki radości

W stolicy zakończyło się właśnie zbieranie projektów. Mieszkańcy Warszawy zgłosili ich aż 2,2 tys. Większość dotyczy remontów dróg, budowy placów zabaw, siłowni plenerowych czy ścieżek rowerowych. – Taki dobór pomysłów odzwierciedla ignorowane dotąd potrzeby mieszkańców. Rada miasta z reguły zbyt mało środków przeznacza na sport i rekreację, dlatego mieszkańcy dostrzegli, że teraz mają szansę o to powalczyć – mówi Dariusz Karaszewski, ekspert Fundacji Batorego.

Mieszkanka warszawskiego Imielina 33-letnia Aga Pacuk chce, by na jej osiedlu powstały ławki. Nie takie zwykłe, zielone czy szare, ale żółte jak słońce. – W słoneczny dzień chciałam usiąść i odpocząć na osiedlu, ale nie było ławek, a te, które były, stały albo na przystanku, albo obok śmietnika, a ja nie takiego miejsca szukałam – wspomina pani Aga.

Swój projekt nazwała „Słoneczna ławka". Podkreśla, że w Polsce mamy zbyt mało słońca, dlatego żółte ławki doskonale by się sprawdziły. – Rzucałyby się w oczy i łatwo by je można było dostrzec z daleka, poza tym żółty to kolor radości, taki wesoły – tłumaczy. Dodaje, że warto by było na takich ławkach namalować uśmiech.

Pani Aga, która jest prezesem Fundacji Teraz Twój Ruch, nie miała problemu, by namówić znajomych na poparcie pomysłu, choć wcześniej nie angażowała się w sprawy dzielnicy.

Pianino dla seniora

W połowie lutego do łódzkiego Domu Dziennego Pobytu przy ul. Wrocławskiej przyjechała prezydent Hanna Zdanowska. Przywiozła keyboard zakupiony z miejskich środków w ramach budżetu partycypacyjnego. – Pensjonariusze zgłosili taki pomysł w czasie pierwszej edycji naszego budżetu obywatelskiego – mówi Marcin Masłowski, rzecznik Łodzi. Zanim goście usłyszeli dźwięk nowego instrumentu, pensjonariusze zaśpiewali a cappella „Sam nie wiesz, kiedy Łódź chwyciła cię w swą sieć"; razem z nimi śpiewała  prezydent Łodzi.

W ubiegłym roku to miasto pierwszy raz czekało na pomysły mieszkańców, na co wydać pieniądze w ramach budżetu partycypacyjnego. Do ratusza wpłynęło kilkaset zgłoszeń na łączną kwotę 500 mln zł. Tymczasem miasto przeznaczyło na ten cel 20 mln zł. Wybrano po pięć inwestycji w każdej dzielnicy i pięć ogólnomiejskich. W konsultacjach wzięło udział blisko 130 tys. mieszkańców Łodzi. Na przełomie roku, gdy okazało się, że Łódź może przeznaczyć więcej pieniędzy, bo miasto sprzedało atrakcyjną nieruchomość, zwiększono pulę pieniędzy do 45 mln zł. Za tę kwotę powstanie w sumie 109 projektów zgłoszonych przez mieszkańców. – Rower miejski, darmowe Wi-Fi w różnych częściach miasta, woonerf, czyli miejski podwórzec, zajęcia koszykówki w szkołach organizowane przez fundację Marcina Gortata – wylicza Masłowski. Skąd takie zainteresowanie? – Łodzianie najlepiej wiedzą, czego potrzebują, i nieważne, czy to jest droga rzecz, czy jakaś drobna. Lepiej niż urzędnicy – uważa rzecznik.

Książka przyjaźni

Mieszkance warszawskiego Bemowa Annie Góreckiej-Jakimcio marzą się plenerowe biblioteki, czyli specjalnie przystosowane do książek pnie drzew. – Taka biblioteka jest w Berlinie przy znanej kawiarni Anny Blume, a przy jej powstawaniu zatrudniono bezrobotnych – opowiada.

Pani Anna swój pomysł na biblioteki plenerowe zgłosiła podczas maratonu pisania projektów zorganizowanego przez stołeczny ratusz. – Gdy uczestnicy usłyszeli, co chcę zrobić na Bemowie, prosili, bym napisała taki sam projekt dla nich – opowiada pani Anna.

Tym sposobem plenerowe biblioteki zgłoszono nie tylko na Bemowie, ale też m.in. na Woli, Ursynowie, Mokotowie, w Śródmieściu czy Wilanowie.

Czy nie boi się, że biblioteka w plenerze może być celem wandali? – Wszyscy zadają to pytanie, ale podczas akcji „Uwolnij książkę", kiedy to książki zostawia się w różnych miejscach, nie ma takiego problemu. Miejskie ławki czy rowery Veturilo też mogą być zdewastowane – tłumaczy.

Zaangażowanie w działalność społeczną ułatwił internet. Społecznicy zaangażowani w projekty rozsyłają sobie linki do stron, na których można głosować na poszczególne inicjatywy. Nie zawsze są to projekty w ramach budżetu partycypacyjnego, ale także konkursy ogłaszane przez różne organizacje. Ostatnio furorę w sieci robią projekty, na które można dostać pieniądze z Fundacji Aviva. Jednym z nich jest budowa placu zabaw dla dzieci w Białowieży, który zdobył poparcie przeszło 11 tys. osób. Skąd popularność? To przede wszystkim zasługa hasła – policzono, że obecnie w Białowieży jest więcej żubrów niż dzieci. Dlatego wszyscy chcą im pomóc.

Inicjatywę popularyzują nie tylko mieszkańcy Podlasia, ale także ich znajomi w kraju i za granicą.

Budżet wyborczy

Dariusz Karaszewski z Fundacji Batorego, chociaż jest zwolennikiem budżetów partycypacyjnych, uważa, że  na razie w większości miast nie są one organizowane we właściwy sposób. – Sprowadzają się do plebiscytu – mieszkańcy głosują na poszczególne projekty. Tymczasem przekazanie części pieniędzy w ręce mieszkańców powinno być okazją do rozpoczęcia dyskusji na temat rozwoju miasta. A tej z reguły brak – tłumaczy Karaszewski.

Podobnego zdania jest Ewa Stokłuska z Pracowni Badań i Innowacji Stocznia. – Wielu przedstawicielom  samorządów wydaje się, że samo głosowanie załatwi sprawę. Sięgają po nie, bo wiedzą, że wprowadzenie takiego budżetu wygląda z boku bardzo atrakcyjnie. Zapominają, że nie chodzi w tym tylko o dobre postrzeganie – tłumaczy.

Ekspertka dodaje jednak, że coraz częściej w dużych miastach organizuje się debaty z mieszkańcami, które pozwalają się wspólnie zastanowić nad przyszłością miasta i wymyślić zasady podziału środków. – Mieszkańcy coraz chętniej biorą w nich udział. Jeśli komuś żyje się już w miarę komfortowo, to zaczyna myśleć o tym, jak można by się zaangażować w sprawy społeczne – mówi Stokłuska.

Zdaniem Dariusza Karaszewskiego brak debaty wynika z tego, że wielu przedstawicieli władz miejskich nie bierze jeszcze poważnie pod uwagę budżetów obywatelskich. – Dla wielu jest to głównie element gry politycznej. W roku wyborczym dają mieszkańcom poczucie, że mają wpływ na to, co dzieje się w mieście. A po wyborach niekoniecznie zamierzają to kontynuować – uważa ekspert.

Na razie wygrywają pomysły na łatanie dziur w chodniku czy na drodze. Eksperci są jednak zdania, że na ciekawe projekty przyjdzie pora za kilka lat.

Budżety partycypacyjne, w ramach których mieszkańcy sami decydują, jak wydać część miejskiej kasy, ma już w Polsce niemal 100 samorządów. Pierwszy był w 2011 r. Sopot, potem doszły kolejne  miasta, m.in. Łódź, Płock, Poznań, a teraz i Warszawa.

Pozostało 94% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie