Palacze sięgają przeciętnie po co najmniej jednego papierosa na godzinę. Przerwa na papierosa trwa środ 5 do 10 minut. Oznacza to, że palacze zatrudnieni w pełnym wymiarze godzin spędzają w pracy nawet półtorej godziny tylko na paleniu papierosów.
- Każdy pracodawca musi liczyć się z tym, że zatrudniając do pracy osobę palącą, będzie ponosił tego rodzaju koszty. Przerwy na papierosa są koniecznością dla osób uzależnionych od nikotyny, a to dodatkowy czas kiedy pracownik pozostaje poza swoim stanowiskiem pracy – mówi Krzysztof Inglot, dyrektor działu rozwoju rynków w Work Service.
To nie podoba się pracodawcom, dlatego coraz więcej szefów firm woli zatrudniać osoby, które nie mają nałogów – zauważyli rekruterzy. Skąd to wiadomo? Chociaż oficjalnie większość renomowanych firm nie podaje wymogu dotyczącego niepalenia w ogłoszeniu o pracę, to w praktyce pytania weryfikujące tę kwestię padają w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej. A jeśli już je zatrudniają, to zaczynają uważnie kontrolować, ile czasu pracownicy spędzają w palarni. - Coraz więcej średnich i dużych firm decyduje się na wdrożenie systemów kontroli czasu pracy. Popularne w korporacjach karty zbliżeniowe umożliwiające dostęp do biura, właśnie temu służą. Systemy rejestrują każde wyjście i wejście pracownika, wymuszając większą dyscyplinę – mówi Krzysztof Inglot.
Zatrudnienie palacza może być odbierane jako niekorzystnie także z jeszcze jednego powodu. Posiadanie w zespole osób uzależnionych od nikotyny nakłada dodatkowe obowiązki na właścicieli firm, takie jak chociażby konieczność wydzielenie specjalnej strefy dla palących, w której będzie można palić zgodnie z prawem. W Polsce od nikotyny uzależniona jest co trzecia osoba.