Spahn wywołał kontrowersje na początku miesiąca, gdy poskarżył się na kelnerów w Berlinie, którzy mówią tylko po angielski. - Nikt w Paryżu nie miałby takiego szalonego pomysłu - ocenił. Dodał, że mieszkańcy Niemiec tylko wtedy mogą żyć w harmonii, gdy wszyscy mówią narodowym językiem. - To jest coś, czego powinniśmy oczekiwać od każdego imigranta - powiedział.
W ostatnią środę Spahn po raz kolejny wypowiedział się w tej sprawie, tym razem w wywiadzie dla gazety "Die Zeit". Skrytykował ludzi, którzy w niemieckich miastach rozmawiają ze sobą po angielsku i nazwał ich "elitarnymi hipsterami".
Według Spahna największy błąd popełniają rodowici Niemcy, używający obcego języka nawet wtedy, gdy nie jest to konieczne. - To nie jest kosmopolityczne, ale raczej prowincjonalne - powiedział.
Zdaniem polityka w Berlinie rozwinął się swoisty rodzaj "równoległego społeczeństwa", gdzie młodzi ludzie z całego świata trzymają się razem. Chadek dodaje, że używanie angielskiego prowadzi do "elitarnej, globalnej turystyki", która wyklucza mówiących w innym języku. Jest też szkodliwe dla nowoprzybyłych do Niemiec, którzy poświęcają swoją energię i czas na naukę niemieckiego.
Polityk porównuje obecną sytuację do europejskiej szlachty z XVIII wieku, która oddalała się od niższych klas, rozmawiając ze sobą w języku francuskim.