Jesteśmy z mężem małżeństwem bezdzietnym; rodzice i dziadkowie nasi nie żyją; rodzeństwo mamy oboje, ale nie chcemy się z nim dzielić naszym wspólnym dorobkiem w razie śmierci któregoś z nas. Sporządziliśmy oddzielne testamenty, własnoręcznie napisane, podpisane przez świadków, zapisując sobie nawzajem pozostałą część spadkową tj. mieszkanie z wyposażeniem, samochód i garaż. Mąż jest na emeryturze, a ja mam niskie wynagrodzenie. Dziś z trudem wiążemy koniec z końcem. Czy mimo wszystko rodzeństwo nasze będzie miało prawo do zachowku? Czy bezpieczniejsze jest skorzystanie z pomocy notariusza przy sporządzaniu testamentu?
- J. B.
Nie ma powodu do obaw, jeśli testamenty zostały prawidłowo sporządzone. Rodzeństwo spadkodawcy nie należy bowiem do kręgu osób uprawnionych do zachowku.
Przypomnijmy – zachowek to swego rodzaju zadośćuczynienie dla tych krewnych zmarłego, których nie wymienił on w pozostawionym testamencie, ale też nie wydziedziczył, a jednocześnie należałby się im spadek, gdyby zmarły testamentu nie zostawił.
W przypadku, gdy zmarły nie zostawił testamentu, do dziedziczenia po nim powołani są spadkobiercy ustawowi, czyli osoby wymienione w art. 931-937 ustawy – Kodeks cywilny. Do spadku z ustawy w pierwszej kolejności powołani są małżonek i dzieci zmarłego (choćby nie były wspólne). Jeśli spadkodawca nie miał dzieci, to spadek przypada jego małżonkowi i rodzicom, a gdy nie żyją rodzice, małżonek dziedziczy wspólnie z rodzeństwem spadkodawcy. Gdy zaś nie żyje nikt z rodzeństwa, to małżonek dziedziczy w zbiegu z pozostawionymi przez rodzeństwo dziećmi, wnukami itd. Dopiero, gdy po spadkodawcy nie został żaden krewny, cały spadek przypada małżonkowi spadkodawcy.