To sedno wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego. Takie ustalenie w procesie ma istotne znaczenie, gdyż uprawnia do wyższego zachowku.
Przypomnijmy, że zachowek to połowa udziału w spadku, jaki przypadłby uprawnionemu do niego (małżonkowi, dzieciom i dalszym zstępnym, oraz rodzicom spadkodawcy) w dziedziczeniu ustawowym. Gdy uprawniony jest małoletni bądź trwale niezdolny do pracy, przysługuje mu 2/3 tego udziału.
O taki właśnie zachowek Anna K. pozwała rodzoną siostrę Barbarę P., gdyż cały spadek (trzydziestokilkumetrowe mieszkanie) matka zapisała w testamencie tej drugiej. Biegły wycenił je na 278 tys. zł i to nie budziło sporów, tak więc Sąd Okręgowy zasądził Annie K., trwale niezdolnej do pracy, 92 tys. zł zachowku.
Wprawdzie Barbara P. twierdziła, że siostra też swego czasu „musiała" dostać od matki 40 tys. zł na wykup mieszkania, ale miało to być w 1968 r., podczas gdy wykup nastąpił 20 lat później. Dlatego sąd nie dał wiary tym twierdzeniom, tym bardziej że były to zeznania osób zainteresowanych – pozwanej i jej córek.
Pełnomocnik Barbary P., adwokat Paweł Miedziński, kwestionował niezdolność Anny K. do pracy, choć w chwili śmierci matki (w 2009 r.) miała już 76 lat, a dodatkowo przedstawiła zaświadczenie lekarza orzecznika ZUS o niezdolności do samodzielnej egzystencji (wcześniej miała orzeczony umiarkowany stopień niepełnosprawności). Zdaniem pełnomocnika to wszystko nie decyduje jeszcze o trwałej niezdolności do pracy – tę powinien orzec biegły.