Reklama

Jak własne służby topiły generała Maja

Zarzuty dla byłego szefa policji postawiono opierając się o tzw. owoce zatrutego drzewa.

Aktualizacja: 16.10.2018 10:48 Publikacja: 15.10.2018 20:41

Zbigniew Maj twierdzi, że stał się ofiarą prowokacji

Zbigniew Maj twierdzi, że stał się ofiarą prowokacji

Foto: PAP, Jakub Kaczmarczyk

Służby niezgodnie z prawem podsłuchiwały gen. Zbigniewa Maja w czasie, kiedy był on komendantem głównym policji. Materiały z takich działań powinny zostać zniszczone. Stało się jednak inaczej – trafiły do prokuratury w Rzeszowie, która na ich podstawie postawiła mu zarzuty (za to, że informował media o prowadzonych przez policję śledztwach).

Obecnie Wielkopolski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu bada domniemane nadużycia służb wobec gen. Maja – a on sam ma w tym postępowaniu status pokrzywdzonego (jak powiedział „Faktowi", wystąpi za to o odszkodowanie).

– Od początku twierdziłem, że padłem ofiarą prowokacji z kilku źródeł, zarówno ze strony BSW, jak i CBA, które potem zostały wykorzystane politycznie – mówi „Rzeczpospolitej" Zbigniew Maj.

Nielegalne podsłuchy

Śledztwo prowadzi Wielkopolski Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu. Tu Maj został miesiąc temu przesłuchany jako świadek.

– Przedmiotem tego postępowania jest podejrzenie popełnienia przestępstwa mającego związek z czynnościami niejawnymi, prowadzonymi przez uprawnione do tego organy, których opis ma charakter niejawny – wyjaśnia prok. Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej. I potwierdza, że „status pokrzywdzonego w tym postępowaniu otrzymał Zbigniew Maj".

Reklama
Reklama

W tej sprawie dotąd nie postawiono nikomu zarzutów.

Gen. Maj stał się podejrzanym pół roku temu – usłyszał zarzuty m.in. informowania dziennikarzy o głośnym zabójstwie popełnionym przez Kajetana P. (zamordował młodą kobietę). Jak ustaliła „Rzeczpospolita", materiał oparto na nielegalnych podsłuchach, jakie wobec Maja prowadzili funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych, czyli „policji w policji", i agenci CBA. Rzeszowska prokuratura, stawiając Majowi zarzuty, posłużyła się więc „owocami zatrutego drzewa", czyli dowodami zebranymi nielegalnie. Dlatego działania służb wobec Maja teraz badają śledczy z Poznania.

Kreowanie sprawy

Zbigniew Maj został komendantem głównym policji 11 grudnia 2016 r. – wcześniej sprawdzony w rejestrach prowadzonych postępowań karnych – był czysty. Trzy dni później nagle pojawiła się sugestia, że „Maj przewija się" w sprawie rzekomej korupcji w kaliskim samorządzie (generał pochodzi z Kalisza). Nowemu kierownictwu CBA miał o tym donieść szef łódzkiej delegatury i jeden z byłych agentów, którzy rozpracowywali tzw. układ kaliski (pisaliśmy o tym w 2016 r.).

Po tej informacji ruszyła machina podsłuchów – CBA i policyjnego BSW. To ostatnie – dziś wszystko wskazuje na to, że aby „utopić" Maja – złożyło doniesienie, jakoby 13 lat temu przyjął pięć butelek wódki i pożyczył 10 tys. zł od byłego informatora policji (w przeszłości tę sprawę wyjaśniał szef policyjnego CBŚ, a wtedy BSW nie podjęło tematu). W efekcie po dwóch miesiącach na stanowisku Maja zmuszono do dymisji.

Wyssane z palca

Dziś, po 4,5 roku łódzkiego śledztwa w sprawie tzw. układu kaliskiego, nikt – także Maj – nie ma zarzutów, a sprawa zmierza ku umorzeniu. Okazuje się, że prokurator z Łodzi już w 2016 r., po dymisji Maja, natrafił na dowody wskazujące na to, że były szef policji był podsłuchiwany bez zgody sądu – stąd nowe śledztwo, w którym jest pokrzywdzonym.

Z tych samych materiałów, a więc nielegalnych podsłuchów, poznańska „krajówka" wyłączyła wątek dotyczący ujawniania informacji ze śledztw przez Maja (i na jej podstawie postawiono mu zarzuty przekroczenia uprawnień).

Reklama
Reklama

Dowody są oparte na „analizie billingów i protokołach z podsłuchów".

W sprawie gen. Maja doszło więc do kuriozalnej sytuacji: służby niezgodnie z prawem inwigilowały szefa polskiej policji, materiały operacyjne, zgodnie z ustawą o CBA i policji, powinny zostać komisyjnie zniszczone. Zamiast tego – stały się podstawą śledztwa prokuratury w Rzeszowie.

29 czerwca 2018 r. Sąd Najwyższy podjął uchwałę, w której zaleca, by z tzw. owoców zatrutego drzewa (czyli dowody np. z niezalegalizowanej kontroli operacyjnej) korzystać z umiarem i tylko w poważniejszych sprawach. W sprawie Maja takiego uzasadnienia nie ma, skoro sąd nie wydał zgody na podsłuchy. Jednak Prokuratura Krajowa jest zwolennikiem jak najszerszego wykorzystania takich dowodów.

Także „rewelacje" BSW o butelkach wódki i pożyczce okazały się wyssane z palca. A CBA w oświadczeniach majątkowych Maja nie dopatrzyło się nieprawidłowości.

- Nigdy nie zhańbiłem munduru policjanta, byłem jest i będą osobą praworządną, co pozwala mi dzisiaj działać w życiu publicznym. Postawiono mi zarzuty za to, że informowałem dziennikarzy o losach głośnych spraw kryminalnych, do czego jako komendant główny policji miałem prawo. Czekam na rozstrzygnięcie sprawy przed sądem – mówi nam Zbigniew Maj. Uważa, że urządzono przeciwko niemu prowokację, ponieważ chciał wyeliminować wszelkie nadużycia w policji.

Obecnie jako lider stowarzyszenia „Tu i teraz” Maj ubiega się o mandat prezydenta Kalisza.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Służby
Dlaczego w Lubartowie ogłoszono alarm powietrzny? Wojewoda czeka na wyjaśnienia
Służby
Odmowa prezydenta Karola Nawrockiego. Nie przyznał orderów i odznaczeń w służbach specjalnych
Służby
Sondaż: Niejednoznaczna ocena działań państwa po dywersji na torach
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Służby
Kolejna wizyta funkcjonariuszy CBA w siedzibie fundacji Tadeusza Rydzyka
Materiał Promocyjny
Bankowe konsorcjum z Bankiem Pekao doda gazu polskiej energetyce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama