Niedawno ujawniliśmy, że z tajnego wydziału mazowieckiej policji zniknęło co najmniej 255 tys. zł – prokuratura bada, czy pieniądze przywłaszczył sobie jego naczelnik. Teraz odkryliśmy nowe fakty. Okazuje się, że zanim dopatrzono się braków finansowych, w magazynie wydziału operacyjnego spłonął trzymany tam tajny i bardzo drogi policyjny sprzęt. Nikt nie powiązał tych zdarzeń, a śledztwo w sprawie pożaru umorzono.
Niedobory w funduszu
Naczelnik najtajniejszej komórki w policji, czyli Wydziału Techniki Operacyjnej (WTO) Komendy Wojewódzkiej z siedzibą w Radomiu, Karol R. miał pobierać zaliczki na poczet tajnych zakupów sprzętu, ale nie wiadomo, czy wydawał je na ten cel, bo się z nich nie rozliczał. Wykazała to kontrola wewnętrzna, a prokuraturę zawiadomił były już wiceszef komendy w Radomiu. Kilka dni później R. rozpędzonym samochodem służbowym uderzył w latarnię. Trafił do szpitala. Pojawiły się przypuszczenia, że była to próba samobójcza związana ze zniknięciem gotówki z WTO.
„Rzeczpospolita" dotarła teraz do nowych faktów – dziwnego pożaru, który strawił drogie urządzenia i sprzęt, wykorzystywane przez WTO.
Ogień pojawił się 12 lutego ubiegłego roku w gmachu komendy w Radomiu, przed godz. 18.07. W notce z lokalnej prasy czytamy, że miało dojść do „zadymienia w jednym z pomieszczeń gospodarczych", „najprawdopodobniej z powodu zwarcia w instalacji elektrycznej". Jednak – jak ustaliliśmy – pożar był znacznie poważniejszy.
Ogień pojawił się w magazynie sekcji instalacji – jest to miejsce, w którym znajdował się najdroższy, najnowocześniejszy sprzęt całego wydziału, służący m.in. do zakładania podsłuchów i inwigilacji: elektronika, kamery, urządzenia nasłuchowe. Pieczę nad nim miał trzymać wydział operacyjny, którego funkcjonariusze instalują np. podsłuchy czy ukryte kamery. Dostęp do pomieszczenia mieli wyselekcjonowani policjanci.