W armii jest już ok. 12,5 tysiąca wakatów. Brakuje ludzi praktycznie w każdym rodzaju wojsk, na różnych stanowiskach. Nie ma szeregowych, niższej i średniej kadry oficerskiej oraz fachowców, np. odpowiedzialnych za obsługę specjalistycznego sprzętu. Rozmówcy „Rz” mówią wprost, że w naszej armii nie brakuje jedynie generałów.
– Największym zagrożeniem dla wojska jest to, że odchodzą z niego fachowcy po szkołach wojskowych, którzy nie mają żadnego problemu ze znalezieniem pracy w cywilu. Dlatego trzeba stworzyć taki system, by ich utrzymać w strukturach – mówi Janusz Zemke z LiD, szef Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, były wiceminister obrony.
W 2010 r. polska armia powinna być w pełni zawodowa i ma liczyć 150 tys. żołnierzy. Resort obrony już teraz ma problem nie tylko z tym, jak przyciągnąć młodych ludzi, ale też jak zatrzymać tych, którzy już służą w wojsku.
Plan pełnej profesjonalizacji miała opracować była wiceminister obrony Maria Wągrowska. Jednak nieoczekiwanie, po kilkunastu dniach urzędowania, zrezygnowała ze stanowiska. MON zapowiada jednak, że nie oznacza to zahamowania prac nad przygotowaniem profesjonalizacji.
W styczniu ma być gotowy m.in. projekt motywacyjnego systemu płac. Fachowcy zwracają uwagę, że właśnie niskie zarobki powodują odpływ żołnierzy. Szeregowy zarabia ok. 2 tys. zł brutto. Więcej dostają oficerowie: porucznik ok. 3 tys. zł miesięcznie, a pułkownik ok.6 tys zł.