W marcu 2012 r. pani Janina, szczecinianka, ostatni raz widziała swojego syna Pawła, gdy wychodziła na pocztę. Po powrocie jej dziecka nie było już w domu. Dzień później zgłosiła zaginięcie chłopca. Półtora miesiąca później jego ciało znaleziono w małym zbiorniku retencyjnym.
Wiadomo, że Paweł był na imprezie urodzinowej kolegi. Nieznane są jednak jego losy od wyjścia z przyjęcia do śmierci.
Te informacje mogą na zawsze pozostać tajemnicą, bo policja popełniła podczas śledztwa wiele błędów. Jednym z najpoważniejszych było dopuszczenie do utraty nagrania z monitoringu umieszczonego przy zbiorniku retencyjnym. – Utracono nieodwracalnie dowód, który mógł wyjaśnić śmierć mojego syna – żali się pani Janina.
Jak do tego doszło? Za zabezpieczenie nagrania odpowiedzialny był jeden z policjantów. Nie zrobił tego, bo nie dysponował odpowiedniej wielkości nośnikiem danych. Zgłosił potrzebę zakupu większego dysku swojemu przełożonemu, a ten przekazał sprawę dalej i o niej zapomniał. To tym bardziej zaskakujące, że prokurator prowadzący sprawę trzykrotnie zwracał się o zabezpieczenie tego dowodu.
W wewnętrznym postępowaniu komendant miejski ustalił, że trzech policjantów nie wywiązało się w tej sprawie ze swoich obowiązków. Zostali ukarani rozmową dyscyplinarną. Przeciwko dwóm funkcjonariuszom skierowano też akt oskarżenia. Stało się to jednak dopiero po wielokrotnych zażaleniach na umarzanie sprawy odpowiedzialności policjantów badających przyczyny śmierci Pawła.