Jak szukali napisu z Auschwitz

Złodziei, którzy skradli fragment bramy z napisem „Arbeit macht frei”, tropiła specjalna grupa policjantów, ABW i Interpol

Publikacja: 21.12.2009 03:11

Policjanci początkowo wątpili w hipotezę, że element bramy nazistowskiego obozu zagłady padł łupem zbieraczy złomu. Ale sprawdzili wszystkie okoliczne skupy złomu. Bez efektu. Nie wykluczali, że ze zniknięciem napisu mogą mieć związek ugrupowania neonazistowskie lub jakiś szalony kolekcjoner. To może okazać się prawdą, bo wczoraj poinformowano, że pięciu zatrzymanych rabusiów - przy których znaleziono bezcenny napis - należało do zorganizowanej grupy.

Element obozowej bramy skradli w piątek nad ranem. Nie było nagrania kradzieży, bo kamera muzealnego monitoringu w tym miejscu nie nagrywa obrazu. Zdjęcia z innych kamer przemysłowych były niewyraźne.

Jak wykazały przesłuchania czterech strażników, którzy pełnili w piątek służbę, i oni niczego podejrzanego nie zauważyli. Policję zawiadomili dopiero ok. 50 minut po odkryciu kradzieży, bo najpierw sami szukali napisu.

Policja zapewniała, że dla niej wykrycie winnych kradzieży to sprawa honoru i priorytet. W komendzie Wojewódzkiej w Krakowie i w Oświęcimiu pracowała specjalna grupa funkcjonariuszy, która zajmowała się tylko tą sprawą.

Do poszukiwań włączyła się również Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Interpol.

Rzecznik małopolskiej policji inspektor Dariusz Nowak powiedział dziennikarzom, że już pierwszego dnia policja uzyskała "ciekawe informacje", ale nie ujawnił, czego dotyczyły. Nie wiadomo, czy pomogły w ujęciu złodziei.

Być może pomocne okazało się któreś z kilkudziesięciu zgłoszeń odebranych przez policję. Za pomocne informacje można było otrzymać 115 tys. zł nagrody.

W Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau zarządzono wewnętrzną kontrolę procedur bezpieczeństwa. Zdecydował o niej dyrektor Piotr M.A. Cywiński.

[wyimek]Po kradzieży w muzeum zarządzono kontrolę procedur bezpieczeństwa[/wyimek]

Jeszcze w niedzielę premier Izraela Beniamin Netanjahu wezwał polskie władze, aby zrobiły wszystko, by zatrzymać sprawców tej kradzieży.

W styczniu w Auschwitz odbędą się wielkie uroczystości związane z 65. rocznicą wyzwolenia obozu, w których wezmą udział głowy wielu państw.

Władze lokalne i polski rząd obawiały się, że jeśli do tego czasu napisu nie uda się odnaleźć, uwaga świata skupi się na kradzieży, a nie na rocznicowych obchodach.

Policjanci początkowo wątpili w hipotezę, że element bramy nazistowskiego obozu zagłady padł łupem zbieraczy złomu. Ale sprawdzili wszystkie okoliczne skupy złomu. Bez efektu. Nie wykluczali, że ze zniknięciem napisu mogą mieć związek ugrupowania neonazistowskie lub jakiś szalony kolekcjoner. To może okazać się prawdą, bo wczoraj poinformowano, że pięciu zatrzymanych rabusiów - przy których znaleziono bezcenny napis - należało do zorganizowanej grupy.

Element obozowej bramy skradli w piątek nad ranem. Nie było nagrania kradzieży, bo kamera muzealnego monitoringu w tym miejscu nie nagrywa obrazu. Zdjęcia z innych kamer przemysłowych były niewyraźne.

Służby
Tusk zapowiada 13 miliardów złotych na program modernizacji służb
Służby
Służby i bez Pegasusa chętnie podsłuchują
Służby
Agenci CBA weszli do siedzib PKOl i PZKosz. Chodzi o faktury
Służby
Starlinki nie tylko dla Ukrainy. Obsługiwały także wybory w Polsce
Służby
600 tys. zł w rok. Kosmiczna pensja szefowej CBA