Taką decyzję podjął minister obrony narodowej Bogdan Klich.Wczoraj napisaliśmy, że generał mógł podjąć próbę wyciszenia sprawy. Z zeznań jednego z aresztowanych żołnierzy wynika, że kilka dni po ostrzale gen. Marek Tomaszycki zjawił się w afgańskiej bazie Wazi Khwa i spotkał się z plutonem, którego członkowie prowadzili ostrzał wioski, podczas którego zginęli cywile. Miał powiedzieć, żeby sobie pomagali i pilnowali, by żaden z kolegów nie popełnił samobójstwa, bo wówczas trudno będzie utrzymać rzecz w tajemnicy. Obiecał też żołnierzom przeniesienie do Bagram. Generał potwierdza, że odwiedził bazę. Zaprzecza jednak, by podjął próbę wyciszenia sprawy.
Tomaszyckiego bronią wojskowi. – Zastosował wszystkie procedury obowiązujące w takich sytuacjach wynikającez obowiązków dowódcy. Uruchomił również postępowanie prokuratury i Żandarmerii Wojskowej – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, dowódca Wojsk Lądowych.
Generał Marek Tomaszycki w przyszłym tygodniu stanie przed śledczymi. Został wezwany w charakterze świadka. Ale jak powiedział „Rz” Bogdan Klich, powołując się na ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, generał może być wezwany w charakterze podejrzanego.
Do prokuratury, ale z własnej woli, chce się zgłosić minister Klich. Zadeklarował wczoraj, że może złożyć zeznania w sprawie ostrzału afgańskiej wioski. – Wyrażam taką gotowość, gdyby prokuratura oczekiwała powiedzenia wszystkiego, co usłyszałem w towarzystwie świadków od płk. Martina Schweitzera – oświadczył.
Schweitzer, który dowodzi w Afganistanie 4. brygadową grupą bojową stawiającą zadania polskiej grupie bojowej, rozmawiał z ministrem Klichemw grudniu 2007 r. w Afganistanie. Po tym spotkaniu szef MON powiedział, że amerykański pułkownik wyraził przekonanie, że ostrzał cywilów przez polskich żołnierzy był błędem, a nie „działaniem kryminalnym”. Klich przyznał też, że nie zrelacjonował dziennikarzom całej rozmowy z płk. Schweitzerem. Pominął wątek dotyczący informacji na temat tego, kto naszym żołnierzom wydał rozkaz ostrzału wioski w Nangar Khel.