W ubiegłym roku na 200 zatrudnionych w resorcie obrony i Sztabie Generalnym przypadało 65 byłych żołnierzy zawodowych, którzy odeszli z wojska na emerytury.
– Często to fachowcy, których nam brakuje. Zatrudniani są na stanowiskach, na których nie chcą pracować cywile, bo są one bardzo specjalistyczne i kiepsko opłacane – mówi płk Cezary Siemion z Departamentu Prasowo-Informacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej. Dodaje, że tacy wojskowi, mając już emerytury, są gotowi przyjąć te stanowiska i niezbyt wysokie zarobki.
Płk Siemion za przykład podaje Departament Kontroli Ministerstwa Obrony Narodowej, gdzie zatrudnionych zostało aż 16 wojskowych emerytów. – To ciężka praca, która wymaga wiedzy i pełnej dyspozycyjności, bo trzeba jeździć po całym kraju. Inspektorzy muszą mieć świetne wykształcenie ekonomiczne. Cywile z taką wiedzą nie chcą się tam zatrudnić ze względu na niskie płace – dodaje.
Wojskowi, którzy nabywają uprawnień emerytalnych po 15 latach służby, mogą odchodzić na emerytury w wieku 40 lat. Zakończenie pracy w stosunkowo młodym wieku – w porównaniu z pracownikami spoza resortów mundurowych – pozwala im na poświęcenie się kolejnej pracy. Często więc zatrudniają się na stanowiskach cywilnych w armii. A to znacznie obciąża budżet resortu.
W wojsku służy ponad 80 tysięcy żołnierzy zawodowych, a emerytów jest ponad 160 tysięcy. To oznacza, że na jednego żołnierza zawodowego przypada aż dwóch emerytów.