Domeną służb jest utajnianie, a prasy – ujawnianie

W świecie służb oraz informacji tajnych łamanych przez poufne dziennikarze skazani są na przecieki i informatorów pragnących zachować anonimowość

Publikacja: 21.02.2008 03:48

Antoni Macierewicz oznajmił wczoraj, że z własnego dziennikarskiego doświadczenia wie, iż każdy reporter śledczy ma „swojego” oficera służb, który daje mu informacje.

Praca dziennikarza śledczego zajmującego się służbami specjalnymi różni się od pracy większości reporterów. ABW, CBA, wywiad czy kontrwywiad to instytucje z natury rzeczy prasie raczej niechętne. Ich interes jest bowiem zupełnie inny niż interes jawnie działających instytucji, a już kompletnie sprzeczny z naturą mediów. O ile bowiem domeną służb jest utajnianie, tyle wolna prasa zajmuje się czymś zgoła przeciwnym – ujawnianiem.

Oprócz funkcji informacyjnej media pełnią bowiem w społeczeństwach demokratycznych funkcję kontrolną. Choćby dlatego nie mogą się wyrzec informowania opinii publicznej o działalności służb.

Materia, którą zajmują się dziennikarze śledczy, jest bardzo delikatna. Służby mają bowiem tę właściwość, że jeżeli już dzielą się posiadanymi informacjami, często można domniemywać, że mają na celu własny interes, a nie interes społeczny. Zdarza się nawet, że tzw. przeciek to nie informacja, lecz wręcz dezinformacja.

Dziennikarze śledczy, tak jak wszyscy inni reporterzy, powinni jednak dochowywać standardów rzetelności. Podstawowym zaś kryterium w tym zawodzie jest prawda. Niestety, często się zdarza, że dziennikarze w odwiecznej pogoni za newsem bezkrytycznie traktują tzw. wrzutki i na wyścigi spieszą się z ich publikacją.

Tak było z osławioną informacją, jakoby prokurator Jerzy Engelking podczas słynnej konferencji prasowej ujawnił, przypadkowo lub nie, że Polska dysponuje supertajnym programem komputerowym. Program miał być wykorzystywany do przygotowywania prezentacji.

Po podaniu tej informacji internauci na forach dyskusyjnych pokładali się ze śmiechu. Nie trzeba bowiem specjalnej wiedzy technicznej, aby stwierdzić, że do przygotowania konferencji prasowej posłużyły powszechnie dostępne programy do edycji tekstu oraz prezentacji danych. Program do analizy połączeń komórkowych jest zaś dziełem polskich informatyków, o którym pisała „Rzeczpospolita”.

Żeby sprawa była jasna: nie potępiam korzystania z tzw. wrzutek i przecieków. Sam bym bez nich na chleb nie zarobił. Prawda jest jednak taka, że na dziesięć wrzutek czy przecieków do publikacji nadają się zaledwie dwie czy trzy. Inna sprawa, że najczęściej informatorzy używają argumentu „wy nie weźmiecie, to inni wezmą” i zwykle okazuje się to prawdą.

Jeśli reporterzy „Rz” odmówią nawet opublikowania jakichś informacji, zwykle gdzieś się one jednak ukazują.

Jest ziarno prawdy w tym, co mówi Antoni Macierewicz. Jednak, jak długo dziennikarze dobrze weryfikują informacje i jak długo mogą sobie powiedzieć, że to oni mają oficera jakichś służb jako informatora, nie zaś oficer ma ich, tak długo standardy dziennikarskie są dochowywane.

Antoni Macierewicz oznajmił wczoraj, że z własnego dziennikarskiego doświadczenia wie, iż każdy reporter śledczy ma „swojego” oficera służb, który daje mu informacje.

Praca dziennikarza śledczego zajmującego się służbami specjalnymi różni się od pracy większości reporterów. ABW, CBA, wywiad czy kontrwywiad to instytucje z natury rzeczy prasie raczej niechętne. Ich interes jest bowiem zupełnie inny niż interes jawnie działających instytucji, a już kompletnie sprzeczny z naturą mediów. O ile bowiem domeną służb jest utajnianie, tyle wolna prasa zajmuje się czymś zgoła przeciwnym – ujawnianiem.

Służby
Tusk zapowiada 13 miliardów złotych na program modernizacji służb
Służby
Służby i bez Pegasusa chętnie podsłuchują
Służby
Agenci CBA weszli do siedzib PKOl i PZKosz. Chodzi o faktury
Służby
Starlinki nie tylko dla Ukrainy. Obsługiwały także wybory w Polsce
Służby
600 tys. zł w rok. Kosmiczna pensja szefowej CBA