Funkcjonariusze, których nie można zwolnić czy zdegradować, trafiają na listę osób „w dyspozycji szefa". Stąd można z nimi zrobić, co się chce. Dotyczy to 59 osób w policji, kilkudziesięciu w ABW.
Przepis, który pozwala szefowi skierować funkcjonariusza „do dyspozycji” bywa nadużywany do usuwania niewygodnych oficerów. Czasem służy też jako „zamrażarka” dla skompromitowanych. Przez rok biorą oni 100 proc. pensji.
W dyspozycji komendanta głównego policji jest obecnie 59 osób. W większości to funkcyjni, pracujący na wysokich stanowiskach, którym z różnych powodów podziękowano za pracę. Jednym – bo ich miejsce szef obsadził np. swoim człowiekiem. Innym – dlatego że czymś podpadli. Co ciekawe policjanta z „zamrażarki” można skierować gdzie tylko się chce. Jak korzystanie z tej możliwości wygląda w praktyce?
W policji „w dyspozycji” są m.in. Arkadiusz Letkiewicz i Andrzej Rokita, odwołani niedawno wiceszefowie Komendy Głównej (dziś na zwolnieniach lekarskich).Trafili do niej też odwołani – oficjalnie wskutek reorganizacji – dyrektorzy biur w KGP i ich zastępcy.
Jednak najbardziej jaskrawy przykład nadużywania przepisu do pozbycia się człowieka niewygodnego dla obecnego kierownictwa policji dotyczy nadinspektora Adama Maruszczaka.
To uznany fachowiec, przez kilka ostatnich lat kierował Centralnym Biurem Śledczym. Za jego czasów CBŚ – ścigające najgroźniejszą, zorganizowaną przestępczość – m.in. ujęło prawie wszystkich znaczących gangsterów i wytropiło Polaka, który podkładał bomby pod sklepami Ikei w Europie.