Jak oceniłby pan zdarzenie z Wrocławia, gdyby okazało się, że zatrzymany mężczyzna zastrzelił policjantów ze swojej własnej broni?
Przede wszystkim wciąż jako ogromną tragedię, której przyczyną mogła być rutyna. Gdyby doniesienia o broni sprawcy okazały się prawdą, to najpewniej doszło do naruszenia procedur bezpieczeństwa związanych z przewożeniem zatrzymanego. Doświadczenie zawodowe uczy jednak, żeby wypowiadać się ostrożnie w kwestii, której szczegółowo nie znamy.
Czytaj więcej
Policja powinna przejść gruntowną reformę – zarówno komendanci, na czele z komendantem głównym od granatnika, jak i szeregowi funkcjonariusze prewencji. Dla własnego bezpieczeństwa, ale też naszego.
Policjanci przy zatrzymaniu powinni zadbać przede wszystkim o własne bezpieczeństwo?
Swoje i otoczenia. Tak wynika z zarządzenia Komendanta Głównego Policji z 2009 r., dotyczącego metod i form konwojowania oraz doprowadzania. Znajduje się tam jednoznaczne wskazanie, żeby sprawdzić, czy zatrzymany nie ma przy sobie jakichkolwiek elementów niebezpiecznych dla osób go przewożących, lub takich, które umożliwiają mu ucieczkę; aby to zweryfikować, trzeba go przeszukać. Dlatego należy zadbać, żeby zdarzenie z Wrocławia stało się przyczyną do sprawdzenia, czy procedura konwojowania jest właściwie ukształtowana. I żeby przypomnieć policjantom oraz innym przedstawicielom służb, że procedury generalnie istnieją z jakiegoś konkretnego powodu, więc należy ich przestrzegać.