Od 1 grudnia 2018 r. ruszył elektroniczny system obiegu zwolnień lekarskich. Dzięki niemu wymiana informacji o chorobie pracownika ma błyskawicznie trafić od lekarza do ZUS i pracodawcy chorego. W nowej sytuacji znajdą się pacjenci, którzy będą musieli bardziej uważać przy wystawianiu zwolnień elektronicznych.
Dotychczas, gdy zwolnienia były papierowe, każdy ubezpieczony, wychodząc z gabinetu lekarskiego, dostawał do ręki papierową kopię zwolnienia. Mógł ją skserować czy sfotografować przed złożeniem u pracodawcy, a przede wszystkim sprawdzić, na jaki okres dostał orzeczenie o niezdolności do pracy. Po wprowadzeniu elektronicznego systemu lekarz nie ma obowiązku wystawiania papierowego potwierdzenia. Bywa, że pacjent, wychodząc z gabinetu, nie wie, do kiedy dokładnie ma wolne.
Czytaj także: Od dziś tylko e-zwolnienia. Rafalska wskazuje co w sytuacji awaryjnej
– Może się wtedy zdarzyć, że zatrudniony zostanie w domu dłużej, niż zlecił to lekarz. Pracodawca może wówczas nawet zwolnić takiego pracownika dyscyplinarnie – zauważa Katarzyna Sarek-Sadurska, radca prawny w kancelarii Raczkowski Paruch. – Może też być odwrotnie: zatrudniony wróci do pracy w trakcie trwającego jeszcze zwolnienia lekarskiego. Podjęcie pracy w takiej sytuacji może pozbawić zatrudnionego zasiłku za cały okres zwolnienia. Pracodawca nie może takiej osoby dopuścić do pracy bez skrócenia okresu zwolnienia chorobowego przez lekarza.
– W takiej sytuacji ubezpieczeni powinni pamiętać, że zawsze mogą poprosić lekarza o wydruk. Lekarz ma wtedy obowiązek wygenerować dokument papierowy z systemu elektronicznego, co też jest rzeczą banalną – mówi Wojciech Andrusiewicz z Centrali ZUS w Warszawie. – Zawsze też pacjent może zarejestrować swój profil na Platformie Usług Elektronicznych ZUS i wybrać tam opcję powiadomień SMS o wystawionych zwolnieniach.