Przed pierwszą piłką niedzielnego meczu można było się obawiać o wynik, bo Słowenia stała się prawdziwą zmorą biało-czerwonych. W ostatnich latach Polacy grali z tą drużyną w mistrzostwach Europy cztery razy i zawsze schodzili z boiska pokonani - ostatni raz w zeszłym roku, w półfinale rozgrywanym w katowickim Spodku. Teraz zwycięstwo było bardzo potrzebne, bo tylko komplet punktów dawał drużynie Nikoli Grbicia szansę na pierwsze miejsce w tabeli po fazie grupowej i teoretycznie łatwiejszego rywala w ćwierćfinale.
Nic dziwnego, że Polacy wyszli na ten mecz bardzo zmobilizowani, a trener Grbić posłał w bój kapitana Bartosza Kurka, który w ostatnich meczach głównie odpoczywał. Od początku spotkania w Ergo Arenie świetnie prezentował się inny gwiazdor kadry Kamil Semeniuk, który skutecznie atakował, a kiedy trzeba blokował rywali. Słoweńcy byli stłamszeni, zdobyli tylko 14 punktów, a kibice mieli powody do radości.
Później walka stała się dużo bardziej zacięta. Polakom zdarzały się błędy w zagrywce, a rywale skuteczniej atakowali. W drugim secie jeszcze nie zdołali dopaść biało-czerwonych (przegrali 23:25), ale w kolejnej partii już tak (tym razem to oni okazali się lepsi 25:23). Pojawiły się lekkie obawy, czy Słoweńcy nie doprowadzą do tie breaka, a strata punktów oznaczałaby niższą pozycję w tabeli i konieczność gry w ćwierćfinale Ligi Narodów z Brazylią.
Czytaj więcej
Trener reprezentacji siatkarzy Nikola Grbić o wnioskach z Ligi Narodów oraz personalnych wyborach przed tegorocznymi mistrzostwami świata w Polsce.
Udało się tego uniknąć. Od początku czwartego seta Polacy przejęli kontrolę nad wydarzeniami i bombardowali rywali zagrywką. Świetnie spisywał się Tomasz Fornal, który w trzecim secie wszedł za Aleksandra Śliwkę (przyjmujący ZAKSY miał problemy z przyjęciem zagrywki). Przyjmujący Jastrzębskiego Węgla potrafił zatrzymać Słoweńców pojedynczym blokiem, albo sprytnie ograć przeciwników, lekką tylko przebijając piłkę na drugą stronę siatki.