Oczywiście. Szczególnie na początku. Po kilku latach, jeśli nowo powstała spółka okrzepnie i nie upadnie w ciągu pierwszych lat, można jej przekazać nieruchomości na zasadzie podwyższenia kapitału zakładowego. Istnieje zagrożenie, że jeśli ustawodawca nie zabezpieczy nieruchomości szpitali w ten sposób, nowo powstałe spółki zaczną upadać, a ich budynki trafią na licytację.
Od kilku miesięcy głośno jest o długo przekształcanym w spółkę szpitalu w Tychach. Czy jego problemy odzwierciedlają niedoskonałości ustawy?
Przykład szpitala w Tychach doskonale pokazuje, że ustawa o działalności leczniczej zamiast ułatwić przekształcenia, utrudniła je i spowolniła. Transformacja tej placówki medycznej odbywa się na starych zasadach, stosowanych od 2000 r. Najpierw samorząd tyski przystąpił do likwidacji SPZOZ, a później powołał spółkę, która przejęła większość jego zadań. Skutkiem ubocznym są strajki pracowników, ale lepsze to niż zajęcie nieruchomości szpitala przez komornika. Działa tam jednocześnie kadłubkowy SPZOZ i nowa spółka, która przejęła wybranych pracowników oraz świadczy wybrane usługi medyczne.
Czy przekształcenia mogłoby wspomóc wydłużenie do końca 2015 r. terminu, w którym samorządy mogłyby się ubiegać o dotacje finansowe z budżetu państwa dla przekształconych szpitali?
Rzeczywiście, samorządom zostało mało czasu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami mogą wnioskować o dotacje na pokrycie części zadłużenia do końca 2013 r. A nadmierny pośpiech nie jest wskazany. Z drugiej strony, jeśli się wydłuży termin, samorządowcy mogą nie mieć motywacji do restrukturyzowania placówek medycznych. Przekształcenia szpitali według metody likwidacyjnej zaczęły się w 2000 r. Lokalni włodarze przespali jednak ten czas. Uważali, że szpitale to zbyt wrażliwy temat, a hasło „restrukturyzacja" wszystkich przestraszyło.