Szpitalowi Wojewódzkiemu w Tarnobrzegu grozi zapaść finansowa. Komornik zajął jedno z kont, na którym jest kilkaset tysięcy złotych, by pokryć zobowiązania wobec dostawcy. – Dług powstał, bo Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłacił za nadwykonania – tłumaczy Wojciech Wąsik, zastępca dyrektora szpitala.
Te nadwykonania (czyli usługi wykonane poza kontraktem) to pomoc dla dotkniętych powodzią. 19 maja blisko połowa miasta znalazła się pod wodą. Już dwa dni wcześniej sztab kryzysowy poinformował szpital, że nadchodzi wysoka fala.
– Mieliśmy być w pełnej gotowości – relacjonuje dyrektor Wąsik, który działa w Miejskim Sztabie Kryzysowym. W nocy 19 maja pękł wał wiślany w Koćmierzowie. Ewakuowano setki mieszkańców. Wąsik już w nocy pojechał do szpitala i nad ranem zrobił odprawę z ordynatorami. – Wstrzymaliśmy wszystkie planowane zabiegi, a pacjentów z lżejszymi objawami wypisywano do domów – opowiada.
Trzeba było wzmocnić obsadę. Szpital powołał m.in. dodatkowych pięć ratunkowych zespołów wyjazdowych (lekarz i dwóch lub trzech ratowników). Ruszyły z pomocą dla powodzian. Pomagały przy ewakuacji. Kilkaset osób zostało zaszczepionych przeciwko tężcowi. – Poza tym codziennie przyjmowaliśmy w szpitalu kilkudziesięciu powodzian, cześć z nich zostawała na dłużej – dodaje Wąsik.
Szpital kupił zapasy leków, środków opatrunkowych, sprzętu jednorazowego użytku, wodę i paliwo niezbędne do uruchomienia generatorów prądotwórczych. – Pracowaliśmy jak w warunkach wojennych – mówią pracownicy.