System, który miał sprawić, że więcej dzieci w szybszy sposób znajdzie rodziców, może nie zadziałać. Na planowane w każdym województwie ośrodki adopcyjne urzędy marszałkowskie mają zbyt mało pieniędzy. A nie wiedzą, jakie wsparcie dostaną od państwa. Efekt? Wstrzymują się z decyzjami albo planują działanie ośrodków w okrojonej skali lub zaledwie na kilka miesięcy.
Uchwalona w czerwcu ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej zakłada, że od 1 stycznia samorządy wojewódzkie przejmą od powiatów te z publicznych placówek, które w ciągu roku przeprowadziły co najmniej dziesięć adopcji.
Mają też podpisać umowy z placówkami niepublicznymi, które mają na koncie co najmniej 20 takich procedur. Nowe ośrodki będą obejmowały zasięgiem całe województwa, a więc ich bazy danych będą dużo większe.
Dzięki temu zwiększą się szanse na adopcje tych dzieci i zainteresowanych rodzin, na których terenie nie było powiatowej placówki. W dodatku zajmą się tym pracownicy, którzy mają dobre wyniki. Ale to będzie kosztować. Według marszałków w sumie 32 mln zł.
– Do dziś brak informacji, ile ostatecznie będzie na to pieniędzy z budżetu – skarży się wicemarszałek Opolszczyzny Roman Kolek. – To wprowadziło chaos. Przygotowujemy co prawda nową strukturę w ramach regionalnego ośrodka pomocy społecznej, ale w budżecie nie ma pieniędzy na jej funkcjonowanie – dodaje. Brak informacji o skali dofinansowania zawiesza w próżni wiele decyzji – m.in. o wynajęciu odpowiednich lokali, zakupie sprzętu i wyposażenia, przeprowadzeniu ewentualnych remontów i prac adaptacyjnych, zatrudnieniu pracowników itp.