Z roku na rok wzrasta liczba spraw o odszkodowanie z tytułu odpowiedzialności Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez funkcjonariuszy publicznych. W 2002 r. było ich zaledwie 870. W 2007 r. do sądów rejonowych wpłynęło 1551 pozwów w takich sprawach, by w 2012 r. osiągnąć poziom 3152. Chociaż Skarb Państwa wypłaca pieniądze poszkodowanym przez urzędników, ci, którzy dopuścili się naruszeń, nie odczuwają żadnych skutków finansowych.
Jak poinformowało Ministerstwo Finansów, nie odnotowano przypadków wymagających wyciągania konsekwencji wobec pracowników na podstawie ustawy o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Zgodnie z tymi przepisami urzędnik może zapłacić nawet 12 pensji odszkodowania. Odpowiedzialność ponosi również kierownik urzędu, w którym pracuje winny zaniedbań, jeśli nie zawiadomi prokuratury o konieczności wszczęcia postępowania przeciw urzędnikowi. Grozi mu za to do trzech lat pozbawienia wolności.
– Dwa lata to za krótko, by przeprowadzić całą procedurę konieczną do pociągnięcia urzędnika do odpowiedzialności finansowej – ocenia prof. Hubert Izdebski.
Trzeba najpierw wyczerpać procedurę: sąd administracyjny musi uznać decyzję za wydaną z rażącym naruszeniem prawa. Po uprawomocnieniu się takiego wyroku poszkodowany może wnieść pozew do sądu cywilnego i domagać się odszkodowania od Skarbu Państwa. Dopiero potem dyrektor urzędu, który wypłacił odszkodowanie, składa do prokuratora wniosek o przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego. W razie stwierdzenia, że są podstawy do wytoczenia przeciwko funkcjonariuszowi powództwa, wzywa go do dobrowolnej zapłaty odszkodowania. Jeśli tego nie zrobi, można wytoczyć powództwo. Sprawa trafia do sądu cywilnego.
Winny naruszenia urzędnik odpowie za nie nawet po latach, także gdy zwolni się z pracy