Wbrew namowom m.in. Jacka Pałkiewicza, Andrzeja Wajdy i prof. Marka Belki nie zagłosuję na Mazury w światowym plebiscycie „7 nowych cudów natury". Akcja, która zawładnęła umysłami włodarzy lokalnych, jest tym, co w Polsce lubimy najbardziej: zasłoną dymną z wielkich słów, za którymi kryją się siermiężne realia.
Nie wezmę udziału w tym plebiscycie, mimo że Mazurom życzę jak najlepiej. Musiałbym jednak w sposób oczywisty kłamać na temat miejsca, w którym spędziłem większość życia. Fotografie jezior i lasów na stronach internetowych są piękne, bo zazwyczaj wykonywane z dużej odległości. Rzeczywistość mazurska nie ma nic wspólnego z tym landszaftem.
Oczywiście można powiedzieć, że chodzi wyłącznie o PR i zdrowy marketing, który przyciągnie na północny wschód rzesze zagranicznych turystów, tyle tylko, że istnieje realna groźba związana z plebiscytem: byłoby paradoksem, gdyby wyróżnienie zostało przyznane krainie, która jest przykładem zmarnowanych szans na rozwój, ruchów pozorowanych i totalnego bałaganu przestrzennego. Mazury, owszem, są cudem, ale jest to cud bezhołowia. Ewentualna wygrana utwierdziłaby mieszkańców w dosyć powszechnym w tej części kraju poglądzie, że nieład jest kierunkiem najsłuszniejszym z możliwych.
W rejonie Wielkich Jezior Mazurskich mieszkańcy, różnego rodzaju grupy wpływu i samorządowcy prowadzą łatwą do przejrzenia grę, której częścią stał się plebiscyt. Polega ona na tym, by ugrać jak najwięcej, dając w zamian jak najmniej.
Parku nie będzie
Dobitnym dowodem żywotności tej strategii jest ciągnąca się od lat 60. batalia o powołanie Mazurskiego Parku Narodowego – instytucji, wydawałoby się, oczywistej w tak wyjątkowym przyrodniczo miejscu.
Po stronie zwolenników stoi odsądzana od czci i wiary garstka mazurskich przyrodników i ekologów. Przeciwko sobie mają właściwie wszystkich: lokalnych polityków, rybaków, leśników, mieszkańców. Powroty do tematu wywołują wściekłość, której emanacje można łatwo znaleźć w sieci. Park, czytamy, to wymysł spragnionej dzikiej przyrody warszawki i droga ku ruinie finansowej lokalnych społeczności, mieszkańcy miast chcą zamknąć mieszkańców mazurskiej wsi w skansenie. Leśnicy straszą zakazem wstępu do lasu, rybacy zakazem wędkowania. Mimo że zwolennicy powołania parku chcą, by powstał on na terenach mało wartościowych gospodarczo dla Lasów Państwowych i objął najcenniejsze fragmenty jezior, mimo że nikt nie domaga się objęcia ochroną potężnych monokultur sosnowych, sprzeciw jest nieprzejednany.