Kosmetolog i szkoleniowiec: właściciele salonów są zdezorientowani; pojawia się iskierka nadziei, że nie będzie trzeba wyrzucać 150 lakierów, na których się pracowało
Zupełnie inaczej kwestie te postrzega Anna Wydra-Nazimek: jej zdaniem w ofercie części firm odpowiednich zamienników wciąż brakuje. – To generuje sporo zamieszania i frustracji u właścicieli salonów kosmetycznych. Ktoś robi zakupy skuszony promocją, nie doczyta i okazuje się, że zostaje z zapasem kilkudziesięciu produktów, których za chwilę nie będzie mógł używać. Ktoś inny uzupełnia braki i okazuje się, że odpowiednik bez TPO będzie dostępny dopiero za kilka tygodni lub że odpowiednik jest, ale ma nieco inne właściwości i trzeba się na nowo uczyć się na nim pracować – obrazuje ekspertka. Odsłaniając kuchnię pracy stylistów, precyzuje, że zwykle wybierają oni produkty konkretnych marek nie tylko z przyzwyczajenia, ale też dlatego, że wiedzą, jak dane preparaty zachowują się w różnych warunkach i na różnych paznokciach.
Kosmetolog alarmuje: – Właściciele salonów są zdezorientowani, bo z jednej strony główny inspektor sanitarny jasno komunikuje, że zakaz dotyczy również używania produktów zawierających TPO przy świadczeniu usług, z drugiej strony firmy kosmetyczne protestują, wskazując na niejednoznaczne interpretacje prawne zapisów nowego rozporządzenia. Pojawia się iskierka nadziei, że może nie będzie trzeba za chwilę wyrzucać tych 150 lakierów, na których się dotychczas pracowało, a to oznacza spore straty finansowe. Straty, których przecież nikt nie zrekompensuje.
Składy produktów kosmetycznych na celowniku Unii? Prawniczka: na horyzoncie kolejne ograniczenia i zakazy
A jak przedsiębiorcy postrzegają zapędy UE w kwestii podobnych regulacji?
– Duże marki i sieci dysponujące zapleczem prawnym i technologicznym wdrażają zmiany relatywnie płynnie, traktując je jako element normalnego cyklu dostosowania do prawa, przy czym mniejsze salony często postrzegają regulacje jako restrykcyjne, zwłaszcza gdy oznaczają one wzrost kosztów produktów lub konieczność wymiany sprzętu – ocenia mec. Rusińska-Dermaut.
Co więcej, może się jednak okazać, że branżę czekają kolejne małe trzęsienia ziemi. Jak zauważa bowiem prawniczka, UE wyraźnie dąży do zaostrzenia kursu w kwestii wpływu na skład produktów kosmetycznych; zwłaszcza tych mogących szkodzić ludzkiemu zdrowiu lub negatywnie oddziaływać na środowisko. To bowiem element szerszej strategii wdrażanej w życie przez UE.
– W praktyce można spodziewać się, że w najbliższych latach kolejne zmiany będą dotyczyły m.in. ograniczeń lub zakazów stosowania substancji o działaniu alergizującym lub endokrynnie czynnym, regulacji w obszarze mikroplastików i biodegradowalności produktów, a także zaostrzenia wymogów oznakowania i dokumentacji bezpieczeństwa kosmetyków – przewiduje mecenas.
I konkluduje, że dla branży beauty oznacza to nieustanną czujność w kwestii monitorowania zmian legislacyjnych, bo każda ta dotycząca zawartości preparatów może w konsekwencji przełożyć się na sposób świadczenia przez nich usług. To jednak nie one same – jak zapewnia – bywają na cenzurowanym; UE skupia się bowiem głównie na składach i kwestiach bezpieczeństwa.