Na łamach „Rzeczpospolitej" wielokrotnie poruszałam temat błędów w opiniach biegłych, które stanowiły dowód w sprawie. Kilka tygodni temu przyszło mi się zmierzyć ze sprawą, w której mechanik samochodowy Jacek N. został oskarżony o sfałszowanie podpisów pod umową pożyczki wartości 35 tys. zł.
Czytaj także: Biegli sądowi: fachowcy za grosze, czyli gorsze wypiera lepsze
Koronnym dowodem jest opinia sądowa, w której biegły jednoznacznie wskazał, iż sprawcą fałszerstwa/oszustwa na dokumencie umowy jest właśnie Jacek N. Opinia była jednoznaczna i kategoryczna. Jacek N. w poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości, której padł ofiarą, zwrócił się do wszystkich możliwych – w jego mniemaniu – instytucji państwa o pomoc. Przejmujący, wręcz błagalny list, napisany samodzielnie, bez wsparcia fachowców, wydawał się szczery, wręcz naiwny. Prosta forma listu nie mogła stanowić negatywnej przesłanki w ocenie sprawy, wręcz przeciwnie, skłaniała do bliższego poznania jej kulis.
Mizerny warsztat i błędy formalne
Na prośbę oskarżonego biegły stowarzyszenia SCIENTIA podjął się przeprowadzenia ponownej analizy materiału dowodowego, tzn. podpisów na kwestionowanej umowie oraz wzorów pisma Jacka N. W trakcie ponownej analizy okazało się, że rękopisy kwestionowanych sygnatur oraz autentyczne wzory pisma oskarżonego mają wiele cech wspólnych, jednakże rękopisy różni równie obszerna grupa cech odmiennych. Co najistotniejsze, różnice te dotyczą cech pozawolicjonalnych, pozostających poza świadomym wpływem piszącego. Czyli niepoddających się zabiegom maskowania pisma (autofałszerstwa). Właściwości pisma ocenianych najwyżej w hierarchii wartości cech identyfikacyjnych pisma ręcznego. Konkluzja ponownej opinii, tym razem tzw. opinii pozaprocesowej nie pozostawiała wątpliwości, iż w przypadku zleconej konfrontacji rękopisów doszło do pomyłki pierwszego biegłego. Biegły popełnił błąd w identyfikacji wykonawcy podpisów pod sporną umową.
Wydana na potrzeby postępowania pierwsza opinia w sprawie obnażała nie tylko mizerny warsztat badawczy eksperta, który ją wykonał, ale pozostawiała wiele do życzenia w kwestii formalnej, no i oczywiście merytorycznej samego sprawozdania z badań.