Poszło o felieton Marka Domagalskiego pt. "Sędzia na usługach" z 2014 r., w którym komentował on sprawę rzekomej afery korupcyjnej w Sądzie Najwyższym (śledztwo w sprawie od dłuższego czasu prowadzą różne jednostki prokuratury). Dziennikarz w komentarzu oceniał ujawnione w tamtym czasie TV Republika nagrania rozmów sędziego Izby Cywilnej SN Henryka Pietrzkowskiego z nieżyjącym już sędzią NSA Bogusławem Moraczewskim (byli kolegami jeszcze z czasu studiów i według ujawnionego nagrania rozmawiali o szansach kasacji pewnego przedsiębiorcy. Domagalski rozważał też, jaka kwalifikacja prawna mogła w tej sprawie wchodzić w grę.
Półtora roku po tej publikacji sędzia Pietrzkowski postanowił wytoczyć pozew przeciwko redaktorowi naczelnemu "Rz" Bogusławowi Chrabocie. Domagalski był w sprawie interwenientem ubocznym. Sędzia uznawał, że w tekście zarzucono mu przestępstwo. Żądał przeprosin na łamach gazety.
Strona pozwana wnosiła o oddalenie powództwa. - W sprawie w ogóle nie mamy do czynienia z naruszeniem dóbr osobistych - oceniał pełnomocnik "Rz" adwokat Jerzy Naumann. Powód doradzając innemu sędziemu, będącemu pośrednikiem w załatwianiu pomyślnego ulokowania kasacji w SN, ciężko uchybił godności sędziego. Aspekt etyczno-zawodowy nie może być w tej sprawie pominięty: należy do jej istoty. Swym postępowaniem powód sam pozbawił się zatem dobra osobistego rozumianego jako godność sędziowska i dlatego nie może skutecznie ubiegać się o jego ochronę. Powództwo musi być oddalone - dowodził pełnomocnik redakcji podkreślając, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć o wszystkich ważnych aspektach życia społecznego, a źródłem tej wiedzy jest przede wszystkim prasa, która dostarcza informacji oraz umożliwia debatę publiczną.
Orzekający w I instancji Sąd Okręgowy w Warszawie częściowo uwzględnił powództwo, ale Sąd Apelacyjny zmienił wyrok i oddalił je w całości.
- Tekst był krytyczną, prawno-dziennikarską oceną opublikowanych owego dnia przez Telewizję Republika nagrania (podsłuchanej przez służby - red) rozmowy sędziego SN Henryka Pietrzkowskiego, i jako ocena nie podlega ocenie w kategoriach prawda-fałsz - mówił sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie Jacek Sadomski uzasadniając orzeczenie.