Pisanie ręczne, a nawet na klawiaturze komputerowej jest znacznie wolniejsze niż mowa. Sędzia musi spowalniać lub nawet przerywać wypowiedzi uczestników postępowania, dyktując treść protokołu. Uzyskany zapis jest tylko streszczeniem rzeczywistego przebiegu rozprawy. Wady tej metody są oczywiste. Mogą być bowiem pomijane treści, których doniosłość staje się widoczna dopiero później. Dyktowanie wydłuża czas postępowania, utrudnia spontaniczną wypowiedź. Nie ma czasu na notowanie pytań.
Taki sposób protokołowania ma jednak i zalety. Praca z dobrym streszczeniem jest szybsza i łatwiejsza niż z zapisem dosłownym, często pełnym treści nieistotnych dla rozstrzygnięcia. Usprawnia więc pracę stron i sądu. Strony rzadko kiedy zgłaszają zarzut, że protokół-streszczenie jest nierzetelny. Jeśli chodzi o wierność zapisu, protokolant nigdy oczywiście nie będzie lepszy od magnetofonu, ale strony mogą się posiłkować protokołem pisanym już w trakcie rozprawy. Możliwe też jest wyznaczenie kolejnych terminów rozprawy dzień po dniu. Szybki przekład zapisu dźwiękowego wymagałby zatrudnienia kilku osób.
Ktokolwiek miał do czynienia ze stosowanym np. w Stanach Zjednoczonych lub Wielkiej Brytanii zapisem dosłownym, rozumie, dlaczego bardzo rzadko korzysta się z tego sposobu rejestracji. Zapis taki można uzyskać w trojaki sposób: przez transkrypcję zapisu dźwiękowego, zastosowanie stenografii lub komputerowego rozpoznawania głosu. Przeszkodą w powszechnym stosowaniu są tu nie tyle bardzo wysokie koszty, ile obszerność tekstu. Każda godzina rozprawy to kilkadziesiąt stron maszynopisu. Sędziowie i prawnicy wolą korzystać z własnoręcznie sporządzanych notatek i rzadko sięgają do nagrania lub przekładu.
Trudno uznać jakiś konkretny sposób utrwalania przebiegu rozprawy za standard europejski. Trzeba bowiem odnieść się nie tylko do samej techniki zapisu, ale i do zasad przekładania go na tekst, udostępniania stronom, wreszcie archiwizacji. Rada Europy wskazała wprawdzie zapis audio jako alternatywę tradycyjnego protokołowania, zalecając przy tym, by transkrypcji dokonywać tylko w określonych sytuacjach, na przykład gdy sprawa poddana jest kontroli instancyjnej. Nie określono jednak bliżej zasad dotyczących postępowania z takim zapisem. Praktyka w krajach Unii Europejskiej jest różna. W Niemczech nagrywane jest streszczenie dyktowane przez sędziego. W Anglii i Walii transkrypcja jest rzadkością, nawet gdy sprawa trafia do sądu odwoławczego. Pamiętać jednak trzeba, że tam ocena dowodów jest domeną ławy przysięgłych i nie może być przedmiotem kontroli instancyjnej. Dosłowność zapisu nie ma więc znaczenia praktycznego, gdyż strony i sędzia polegają na swoich notatkach. Mogą poddać pod rozwagę sądu odwoławczego stosowny fragment nagrania.
Koszty transkrypcji są tak wysokie, że nie ma na świecie systemu sądowego, w którym wszystkie czynności sądowe byłyby utrwalane przez nagranie i następnie spisanie tekstu. Z całą pewnością nie ma też dotychczas w Unii Europejskiej systemu prawnego, w którym o wyborze metody zapisu decydowałaby kontrola lub dyscyplinowanie sędziów. Brak zaufania do sędziów i założenie, że muszą być kontrolowani inaczej niż przez drugą instancję, nie mieści się bowiem w kulturze prawnej większości krajów unijnych.