Chodziło o kompetencje do opiniowania kandydatów na stanowisko sędziego.
TK umorzył sprawę, z którą w lutym zwrócił się do niego pierwszy prezes Sądu Najwyższego. Tym samym uznał, że sporu nie ma. W uzasadnieniu przyznał jednak, że istnieją luki w przepisach dotyczących potencjalnych następstw wykonywania przez prezydenta jego kompetencji w zakresie powołania (bądź niepowołania) na stanowisko sędziowskie. Zdaniem TK jednak nawet złe czy dziurawe prawo nie musi wprost prowadzić do zaistnienia sporów kompetencyjnych. O co chodzi w takim sporze?
– Najogólniej mówiąc, o to, który z centralnych organów jest właściwy do rozpoznania danej sprawy – tłumaczy „Rz” Jakub Nowaczek z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Czasem bywa tak, że dwa lub więcej organów uważa się za niewłaściwe do rozstrzygnięcia sporu.
Spór w sprawie sędziów rozpoczął się w sierpniu zeszłego roku, kiedy to rada otrzymała pismo z Kancelarii Prezydenta. Informowano w nim, że prezydent nie powoła dziewięciu sędziów przez nią przedstawionych. Prezydencka odpowiedź dotarła do KRS po kilku miesiącach oczekiwania na decyzję przez zniecierpliwionych sędziów.
W obronie sędziów wystąpiło całe środowisko. Wszyscy zgodnie twierdzili, że prezydent powinien uzasadnić swoją decyzję. A brak takiego uzasadnienia zagraża sędziowskiej niezawisłości i sprawia, że kryteria, jakie powinni spełniać kandydaci, stają się niejasne.