Sędziowie Sądu Najwyższego nie są w pełni zadowoleni z poziomu kasacji wnoszonych przez adwokatów i radców. W postępowaniu przed SN obowiązuje tzw. przymus adwokacko-radcowski – strony same nie mogą składać kasacji, muszą robić to korporacyjni prawnicy.
W „Informacji o działalności SN w 2010 r." podpisanej przez pierwszego prezesa SN znalazł się postulat, by przed tym sądem mogła występować tylko ograniczona liczba profesjonalnych pełnomocników. „Rozwiązanie takie byłoby korzystne przede wszystkim dla samych stron, gdyż często wadliwe powołanie podstaw środka zaskarżenia uniemożliwia pożądane rozstrzygnięcie sprawy" – czytamy.
– Będę popierał projekt korpusu prawników występujących przed SN, jeśli poprą go korporacje prawnicze. Nie ma mowy, aby ich listę ustalał SN czy np. Ministerstwo Sprawiedliwości. Powinny ją tworzyć samorządy adwokacki i radcowski – mówi „Rz" Stanisław Dąbrowski, pierwszy prezes SN. I wyjaśnia, że generalnie nie chodzi mu o złą jakość skarg kasacyjnych. Po prostu jeżeli prawnik składa ją raz na kilka lat, to może mieć z nią trudności, ze szkodą dla klienta. Procedura kasacyjna jest bowiem sformalizowana, obrosła orzecznictwem, bez którego znajomości trudno ją stosować.
Tymczasem szefom prawniczych samorządów pomysł niespecjalnie przypadł do gustu. – Oznaczałoby to ograniczenie dostępu do wymiaru sprawiedliwości, wzrost cen usług – stwierdza Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
Zdecydowanym przeciwnikiem tworzenia prawniczej elity jest Andrzej Zwara, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej. – Byłaby to trudna operacja. Jakie kryteria wyboru stosować? Nie mam też złudzeń, że taka wyselekcjonowana grupa prawników będzie sobie życzyć wyższych honorariów – mówi.