Rz: KRS prosi o umiar w relacjonowaniu protestów wyborczych i odpiera twierdzenia o naciskach wywieranych na sądy. Sędziowie mają już dość?
Roman Hauser:
Ostatnio niektórzy politycy krytykują sądy rozpoznające protesty wyborcze. Słyszy się, że sędziowie pod wpływem nacisków będą je rozstrzygać stronniczo. Wydaje się, że ta ogólnonarodowa dyskusja powoli milknie. I z satysfakcją stwierdzam, że chyba sami sędziowie się do tego przyczyniają. Są, jak w każdej sprawie, po prostu bezstronni i niezawiśli. W ocenie zasadności protestów wyborczych wykazują się niezwykłą skrupulatnością i wnikliwością. A zatem zapadają sprawiedliwe i słuszne wyroki, więc tam, gdzie istnieją przesłanki, sądy nakazują np. ponowne przeliczenie głosów czy powtórzenie wyborów. Jak widać, są odporni i niepodatni na opinie takich czy innych środowisk. Mają za sobą prawo i zgodnie z prawem orzekają.
Trochę jednak środowisko samo jest sobie winne. Kiedy prezesi sądów piszą, że jazda autobusem czy tramwajem nie nie licuje z godnością urzędu, narażają się obywatelom.
Nie znam tego pisma. Zapewniam, że wnikliwie je ocenię. To nieprawda, że środowisko sędziowskie tworzy wyalienowaną kastę. Czas pracy każdego sędziego określony jest wymiarem jego zadań. A tych ciągle przybywa, bo wpływ spraw do sądów rośnie. Sędziowie są często zmuszeni pracować w domu i akta, na podstawie których orzekają, muszą być bezpiecznie transportowane. Domyślam się, że intencją prezesów było zapewnienie bezpieczeństwa aktom. Choć może ta intencja nie została precyzyjnie wyrażona. Sędziom przystoi wszystko, co nie uchybia godności urzędu, a zatem też jazda tramwajem. W okresie międzywojennym sędziom przysługiwał dodatek na dorożkę, cieszyli się wówczas powszechnym szacunkiem. Czasy się zmieniły, więc i podejście do tego zawodu jest inne.