Minister Waldemar Żurek forsuje rozwiązanie, w konsekwencji którego tzw. neosędziowie Sądu Najwyższego z własnej kieszeni zwracaliby koszty odszkodowania za wadliwie wydawane przez nich wyroki. Chodzi o kwoty zasądzane przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Miałyby wobec takich osób być składane pozwy regresowe. Co pan sądzi o tym pomyśle?
Uważam, że jest to naturalne rozwiązanie. Na państwie polskim spoczywa odpowiedzialność za uzyskanie zwrotu zadośćuczynień, które Polska musiała wypłacić w związku z orzecznictwem Trybunału w Strasburgu. Środki w budżecie Skarbu Państwa pochodzą z podatków płaconych przez obywateli. Zatem w imię obrony wolności i praw tych obywateli państwo ma obowiązek dbać o dyscyplinę finansów publicznych i w tym wypadku dochodzić regresu za działania lub zaniechania osób pełniących obowiązki funkcjonariusza publicznego, nawet jeśli tym funkcjonariuszem nie są. Rozwiązanie, o którym rozmawiamy, nie budzi wątpliwości na gruncie ustawy o dyscyplinie finansów publicznych, gdzie regres wobec urzędników jest wprost przewidziany w art. 30.
Co ważne, w grę wchodzi też zwrot 500 mln euro kary nałożonej na Polskę za niewykonywanie zabezpieczenia Trybunału Sprawiedliwości UE z lipca 2021 r. w sprawie Izby Dyscyplinarnej oraz tzw. przepisów kagańcowych.
Czytaj więcej
Rzecznicy dyscyplinarni sędziów będą stawiać zarzuty tzw. neosędziom – zapowiada minister sprawie...
Czy oznacza to, że tzw. neosędziowie Sądu Najwyższego powinni zwrócić skarbowi państwa pół miliarda zł w ramach regresu?
Tak. Nie ulega żadnej wątpliwości, że wszelkiego typu orzeczenia TSUE, w tym te dotyczące kary za Izbę Dyscyplinarną, są skierowane do państwa polskiego. A państwem polskim są także sądy, czyli każda osoba, która z łańcuchem na piersiach wychodzi na salę sądową. W Sądzie Najwyższym jest szereg takich osób, które zignorowały orzeczenie luksemburskiego trybunału. Mimo wydanego zabezpieczenia wychodziły one na salę, orzekały i ponoszą odpowiedzialność za karę nałożoną za to na Polskę. Czas, żeby za to zapłaciły. Odpowiedzialność cywilna bywa bardziej skuteczna niż karna.
Na czym miałby konkretnie polegać regres wobec tzw. neosędziów Sądu Najwyższego? Na czym oparte miałyby być pozwy?
Pozwy byłyby oparte na art. 77 konstytucji, który gwarantuje każdemu z nas prawo do uzyskania odszkodowania za szkodę wyrządzoną przez państwo. Zastosowanie miałyby tu zasady ogólnej odpowiedzialności deliktowej wskazane w kodeksie cywilnym. Chodzi o art. 415 k.c.: „kto z winy swojej wyrządzi drugiemu szkodę zobowiązany jest do jej naprawienia”. Dalej zaś na podstawie art. 441 par. 3 k.c. powstaje prawo dochodzenia regresu przez państwo. Trzeba tu zaznaczyć, że odpowiedzialność osobista sędziego nie dotyczyłaby winy orzeczniczej, ale byłaby to odpowiedzialność za oczywiste naruszenie prawa. Chodzi o przypadki, kiedy ktoś wychodzi na salę sądową i stwierdza tym samym: „nie będę przestrzegał prawa UE i orzeczeń ETPC”. Zazwyczaj tego typu stwierdzone uchybienia spełniają przesłankę popełnienia przestępstwa albo ciężkiego zawinienia dyscyplinarnego.