Ma wystarczająco dużo narzędzi, nie musi sięgać po kolejne – przesądzili w środę sędziowie Trybunału Konstytucyjnego. – Przyznanie ministrowi sprawiedliwości kompetencji do żądania przesłania akt spraw sądowych uderza w istotę władzy sądowniczej oraz narusza zasadę niezawisłości sędziowskiej – stwierdził TK.
Nie był to jedyny przepis, który zakwestionował. Minister musi też zrezygnować z żądania akt przed zainicjowaniem postępowania dyscyplinarnego oraz przetwarzania danych, czyli dostępu do baz orzeczeń sądów.
Niezawisłość rzecz święta
– Zasada niezawisłości odnosi się do wszystkich działań sędziego związanych z zarządzaniem procesem orzekania oraz podejmowanych w związku z procesem orzekania – przypominał ministrowi sędzia Stanisław Biernat, sprawozdawca. I zastrzegł, że sędzia powinien mieć zagwarantowaną swobodę podejmowania decyzji niezależnie od etapu postępowania. Kiedy dowiaduje się, że akta sprawy, którą prowadzi, są wysyłane do resortu, czuje presję, a to może wpływać na rozstrzygnięcie. W dodatku proces stoi w miejscu, bo sąd bez akt pracować nie może.
Trybunał oceniał też zaskarżone przez prezydenta przepisy dotyczące prawa ministra sprawiedliwości do przetwarzania danych osobowych z sądowych systemów teleinformatycznych w ramach nadzoru nad sądami. Uznał, że minister ma prawo administrować systemami teleinformatycznymi, ale bez dostępu do danych wrażliwych.
– Nie oznacza to, że bez tego przepisu minister nie będzie miał dostępu do danych. Może je przetwarzać na zasadach ogólnych – uspokajał sędzia Biernat.