Wnioski, które płyną z analizy przygotowanej przez ekspertów, aktywistów i znawców jakości życia publicznego, nie napawają optymizmem. W raporcie „Ocena odporności państwa na nadużycia władzy” ocenili oni pięć kluczowych bezpieczników niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania systemu. Przejrzeli się działalności rządu, służby cywilnej, Sejmu i Senatu, prokuratury oraz sądownictwa. Specjaliści odnieśli się do ponad 90 stwierdzeń, opisujących optymalny stan i zważyli, na ile odpowiadają one temu, co dzieje się w naszym kraju. Ostatecznie jedynie sądownictwo "dobiło" do połowy skali. 

Czytaj więcej

Nowy pomysł resortu Ziobry: prokurator doniesie na sędziego

Sądy pod presją władzy

- Z oceny wynika, że w pięciu kluczowych instytucjach nie przekraczamy nawet połowy optimum, którego byśmy sobie życzyli. Najbliższej jest sądownictwo, które mimo ataków i bardzo silnej presji od samego początku – a oceną objęty został cały okres rządów PiS do maja (bieżącego roku) – według naszych ekspertów wciąż wypada najlepiej – wyjaśnia Grzegorz Makowski, koordynator pracy specjalistów. Jak dodaje, najgorzej oceniono działalność władzy wykonawczej i prokuratury, podnosząc problem upartyjnienia tej ostatniej.

Niekorzystna – zdaniem autorów raportu – jest też sytuacja obywateli, którzy chcą kontrolować państwo. - Społeczeństwo coraz mniej ma narzędzi, żeby patrzeć władzy na ręce. (…) Ignoruje ona wymogi, które nakłada na nią ustawa o dostępie do informacji publicznej, atakuje też dane instytucje – wylicza Grzegorz Makowski. Jak dodaje, „rząd od ponad dwóch lat nie jest w stanie wdrożyć dyrektywy o ochronie sygnalistów”, skutkiem czego jest brak ochrony tych, którzy chcieliby alarmować o nieprawidłowościach.

Powszechna twarz korupcji

- Mamy poczucie, że rozmowa o nadużyciach władzy i korupcji, chociaż toczy się w mediach, paradoksalnie mniej zajmuje opinię publiczną niż kiedyś – ocenia ekspert. Przyznaje, że przygotowany raport ma uzmysłowić, że korupcja i nadużycia to nie pospolite przestępstwa, ale „coś, co zaczyna być elementem sprawowania władzy”. Jego zdaniem przejawia się to dziś w monopolizacji możliwości podejmowania decyzji, nie pytanie o zdanie nikogo innego, nie tłumaczenie ich w wystarczający sposób i podejmowanie ich w sposób nietransparentny. Ostatecznie decyzje te nie są nakierowane na spełnienie interesu publicznego, a jedynie partyjnego.