W Trybunale Konstytucyjnym zasiada 15 sędziów. Ich zadaniem jest kontrolowanie ustaw pod kątem zgodności z konstytucją. Jest to sąd nad prawem, od którego orzeczeń nie ma odwołania. Wyroki zapadają większością głosów. Sędziowie, którzy w głosowaniu nie zgadzają się z większością, mogą zgłosić zdania odrębne.
Przez wiele lat TK działał praktycznie jednomyślnie. Sytuacja zmieniła się w 2006 r., gdy z powodu kończących się kadencji wybrani zostali nowi sędziowie (Teresa Liszcz, Zbigniew Cieślak, Maria Gintowt-Jankowicz, Wojciech Hermeliński, Marek Kotlinowski). Wtedy liczba zdań odrębnych zaczęła rosnąć.
W grudniu 2008 r., gdy większość sędziów uznała wykup mieszkań spółdzielczych na preferencyjnych zasadach za niekonstytucyjny, okazało się, że zdania odrębne zgłosiło aż dziewięciu sędziów na 14 głosujących.
Wcześniej dziewięć zdań odrębnych zgłoszono przy okazji ustawy lustracyjnej, cztery w sprawie ustawy o służbie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, pięć w sprawie komisji ds. nacisków. Wszystkie te sprawy wiążą się w jakiś sposób z dziedzictwem PRL, a nazwiska autorów zdań odrębnych powtarzają się w nich regularnie. W 2007 r. przy wyrokach TK zgłoszono 19 zdań odrębnych, w 2008 r. już ponad 30. Dla porównania w 2006 r. było ich zaledwie siedem, a rok wcześniej – dziesięć.
Nasi rozmówcy, zwłaszcza sędziowie TK, wskazują, że prym w Trybunale wiedzie grupa prof. Ewy Łętowskiej i prof. Mirosława Wyrzykowskiego. – Za nimi stoi aparat urzędniczy TK oraz przygotowywane ekspertyzy. A reszta starych sędziów, czy to słabsza intelektualnie, czy ze zwykłego konformizmu, ulega ich wpływowi – mówi rozmówca „Rz”. – W mniejszości jest grupa sędziów, którzy rozpoczęli kadencję w 2006 r. Idą własną drogą, zderzając się z zastanym porządkiem. To zrodziło konflikt.