Czasem względy polityczne wygrywają z rozsądkiem

Najbliższy rok to dla wymiaru sprawiedliwości czas sprawdzianu. Zbuntowane środowisko sędziowskie, znikający z sal rozpraw asesorzy i częste zmiany prawa nie służą Temidzie. O jej problemach z punktu widzenia sędziego Sądu Najwyższego mówi Piotr Hofmański

Aktualizacja: 09.02.2009 06:51 Publikacja: 09.02.2009 06:46

Czasem względy polityczne wygrywają z rozsądkiem

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]Rz: Zgadza się pan z jednym z ostatnich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że nadzór ministra sprawiedliwości nad sądownictwem jest zgodny z konstytucją?[/b]

[b]Piotr Hofmański:[/b] Nie chcę recenzować orzeczeń Trybunału, bo go szanuję i jego orzeczenia zawsze respektuję. To także. Być może administracyjny nadzór egzekutywy nad sądownictwem nie jest rozwiązaniem najszczęśliwszym, albowiem mógłby on być – jak sądzę – sprawowany wewnętrznie. Trybunał nie oceniał jednak tego rozwiązania jako złe czy dobre, funkcjonalne czy niefunkcjonalne. Oceniał jedynie, czy da się ono pogodzić z określonymi wzorcami konstytucyjnymi. Sprzeczności nie stwierdził, więc sądzę, że jej rzeczywiście nie ma.

[b]Rozumie pan sędziów, którzy podejmują akcje protestacyjne?[/b]

W tej sprawie mam mieszane uczucia. Do pewnego stopnia rozumiem sędziów, których dystans płacowy do przedstawicieli innych zawodów prawniczych systematycznie się zwiększa. Można nawet twierdzić, że podejmowanie akcji protestacyjnej jest w jakimś sensie dowodem ich odpowiedzialności. Chcą po prostu uświadomić decydentom, że grozi nam katastrofa, jeśli sędziowie masowo zaczną odchodzić do innych zawodów. Mogliby – zamiast protestować – po prostu odejść, co zresztą coraz więcej sędziów czyni. Ci, którzy tego nie robią, podejmują heroiczną próbę zmiany obecnego stanu rzeczy, co jest absolutnie niezbędne dla funkcjonowania państwa.

Z drugiej strony natarczywe domaganie się tego, co się sędziom po prostu należy, w jakimś sensie koliduje z etosem zawodu. Nie przypadkiem przecież z obowiązującego prawa o sądach powszechnych została wykluczona dopuszczalność organizowania się sędziów w związki zawodowe, skutkiem czego pozbawieni są oni możliwości zorganizowania legalnego strajku.

[b]Czy zawód sędziego ma szansę stać się ukoronowaniem zawodów prawniczych?[/b]

To bardzo piękna idea. Oczywiście mamy wzory, które warto naśladować. Byłoby rzeczywiście wspaniale, gdyby do stanu sędziowskiego trafiali najlepsi i najbardziej doświadczeni prawnicy, w szczególności doświadczeni adwokaci i prokuratorzy, ludzie, których przydatność do zawodu i ich moralne predyspozycje były wielokrotnie weryfikowane. Potrzebna jest jednak do tego przede wszystkim wyraźna motywacja. Dzisiaj żadnemu doświadczonemu i dobremu (czytaj: mającemu dochodową kancelarię) adwokatowi lub notariuszowi nie przyjdzie nawet do głowy, by myśleć o ukoronowaniu swojej kariery prawniczej łańcuchem sędziowskim. Ponadto osiągnięcie takiego stanu rzeczy – nawet gdyby zdecydowano się podjąć starania w tym kierunku – wymaga bardzo wielu lat. Dzisiaj mamy po prostu młody stan sędziowski składający się – przynajmniej częściowo – z ludzi, którym się nie powiodło na innych ścieżkach kariery, i tego po prostu nie można zmienić z dnia na dzień.

[b]Co pan myśli o trybie przyspieszonym i ekspresowych sądach?[/b]

Zawsze byłem przeciwnikiem tego pomysłu, i to nie dlatego, że – jak to kiedyś określił jeden z urzędników – należę do „frontu obrony przestępców”. Tryb przyspieszony – w szczególności w takiej postaci, w jakiej został wprowadzony do obowiązującego prawa – nie tylko opiera się na pogardzie dla gwarancji procesowych uczestników postępowania, ale też jest nieefektywny i nie może przynieść żadnych pożądanych rezultatów. Jest szkodliwy, ponieważ koncentruje wysiłki aparatu ścigania i wymiaru sprawiedliwości na sprawach drobnych (tylko takie podlegają rozpoznaniu w tym trybie), z którymi wymiar sprawiedliwości znakomicie sobie radził także bez tego trybu. Niedawno brałem udział w pracach komisji, która na prośbę ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego miała wskazać najpilniejsze zmiany w kodyfikacjach karnych. Wskazywano wówczas m.in. na potrzebę rezygnacji z trybu przyspieszonego. Pogląd członków komisji nie został jednak potraktowany poważnie, ponieważ do Sejmu trafił projekt zakładający zachowanie trybu przyspieszonego, choć z wyeliminowaniem najbardziej absurdalnych rozwiązań. Nie podejrzewam przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości o brak profesjonalizmu. Także oni z pewnością zdają sobie sprawę z groteskowości tej procedury. Jak widać, względy polityczne okazują się ważniejsze niż zdrowy rozsądek.

[b]Patrzy pan na prawo karne z pozycji sędziego Sądu Najwyższego. Czy sądy, które się do was zwracają z pytaniami, rzeczywiście mają problem z interpretowaniem prawa, czy też nie chcą lub boją się podejmować decyzje?[/b]

Nie zawsze jest to kwestia nieumiejętności poradzenia sobie z problemem prawnym, jaki się ujawnił w sprawie. Niejednokrotnie sędziowie słusznie zakładają, zwłaszcza gdy odnotowują rozbieżności interpretacyjne, że celowe byłoby rozstrzygnięcie zagadnienia przez najwyższą instancję sądową. Dobrze, że tak się dzieje, ponieważ dzięki temu Sąd Najwyższy ma sposobność wypełniania jednej z najważniejszych funkcji, to jest może dbać o jednolitość orzecznictwa.

Pragnę jednak zauważyć, że relatywnie duża liczba pytań prawnych spływających do SN wynika z niskiej jakości dorobku legislacyjnego parlamentu. Niejasne i często wewnętrznie sprzeczne przepisy wywołują wątpliwości w praktyce i wymagają zasadniczej wykładni. SN często w swoich orzeczeniach sygnalizuje dostrzeżone błędy w ustawach i potrzebę ich zmiany. Dlatego właśnie uważam, że często wykorzystywana przez sądy możliwość zwrócenia się do nas z pytaniem prawnym bardzo dobrze wpływa na stan prawa i sposób jego interpretowania.

Oczywiście zdarzają się wypadki, w których sądy próbują się uchylić od samodzielnego podjęcia decyzji i szukają wsparcia w SN. Z tego powodu całkiem sporo naszych postanowień wskazuje, że w sprawie nie zachodzi potrzeba dokonywania zasadniczej wykładni ustawy i sąd musi samodzielnie rozstrzygnąć problem, z którym skonfrontowała go praktyka.

[b]Elektroniczne obroże (system dozoru elektronicznego) pomogą uzdrowić nasze sądownictwo?[/b]

Myślę, że nie uzdrowią. Położenie polskiego więziennictwa jest wprost katastrofalne, a sytuację, w której skazany latami oczekuje na przyjęcie do zakładu karnego, uważam za groteskową. Nie jestem natomiast obrożom elektronicznym przeciwny. Wręcz odwrotnie: sądzę, że każdy sposób na rozszerzenie kategorii osób mogących odbywać karę w systemie wolnościowym jest dobry, bo przyczyni się do spadku populacji więziennej, której rozmiary uniemożliwiają obecnie jakiekolwiek oddziaływanie resocjalizacyjne.

[b]Polskie prawo karne jest surowe czy łaskawe dla sprawców? Procedura sprzyja szybkiemu orzekaniu czy też nie?[/b]

Powtórzę banał: nie o surowość czy łaskawość prawa tu chodzi. Prawo karne ma być w pierwszej kolejności racjonalne. I słusznie wiąże pani kwestię racjonalności prawa z efektywnością wymiaru sprawiedliwości. Jest według mnie rzeczą niepodlegającą dyskusji, że z punktu widzenia rezultatu, który zamierzamy osiągnąć, najważniejsza jest wysoka wykrywalność przestępstw, skuteczność ścigania i sprawność procedur sądowych oraz – o czym już mówiliśmy – wykonawczych. Otóż sądzę, że prawo procesowe generalnie sprzyja szybkiemu orzekaniu, choć oczywiście możliwe są dalsze usprawnienia, choćby – paradoksalnie – usunięcie trybu przyspieszonego. Samo prawo jednak nie wystarczy. Państwo, i o tym też już mówiliśmy, musi dbać o kondycję aparatu ścigania i kondycję aparatu wymiaru sprawiedliwości, a z tym ma ono najpoważniejsze problemy.

[b]Do Sejmu trafiają kolejne projekty ustaw zmieniających kodyfikacje karne. Jest ich w sumie ponad 20. Myśli pan, że posłowie, którzy się nimi zajmują, są w stanie i mają na tyle wiedzy, by pracując nad nowymi przepisami, zachować ich spójność?[/b]

To jest rzeczywiście wielki problem. Generalnie uważam, że błędem jest nowelizowanie prawa karnego kawałek po kawałku. Byłoby znacznie lepiej, aby kodyfikacje poddane zostały totalnej rewizji, w wyniku której zaproponowano by kompleksowy program ich naprawy. Mówię o naprawie, ponieważ sporo udało się tymczasem napsuć. Cząstkowe nowelizacje nieuchronnie potęgują ryzyko wewnętrznych niespójności.

Sądzę, że w przyszłości powinna powstać jakaś specjalna procedura parlamentarna w odniesieniu do kodeksów, pewnie zresztą nie tylko karnych. Nie wynika to z braku zaufania do parlamentarzystów czy kwestionowania ich kompetencji. O ileż jednak spójniejsze byłoby prawo karne, gdyby rola posłów ograniczała się do zaakceptowania zaproponowanych rozwiązań lub ich odrzucenia, a wykluczona byłaby inicjatywa poselska i obywatelska. Wówczas odpowiedzialność za spójność kodeksów mogłaby spaść na Ministerstwo Sprawiedliwości, które powinno być wspierane przez ekspertów. Nie wierzę jednak, by w dającej się przewidzieć przyszłości takie rozwiązanie mogło zostać przyjęte.

[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/02/09/czasem-wzgledy-polityczne-wygrywaja-z-rozsadkiem/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]

[b]Rz: Zgadza się pan z jednym z ostatnich wyroków Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że nadzór ministra sprawiedliwości nad sądownictwem jest zgodny z konstytucją?[/b]

[b]Piotr Hofmański:[/b] Nie chcę recenzować orzeczeń Trybunału, bo go szanuję i jego orzeczenia zawsze respektuję. To także. Być może administracyjny nadzór egzekutywy nad sądownictwem nie jest rozwiązaniem najszczęśliwszym, albowiem mógłby on być – jak sądzę – sprawowany wewnętrznie. Trybunał nie oceniał jednak tego rozwiązania jako złe czy dobre, funkcjonalne czy niefunkcjonalne. Oceniał jedynie, czy da się ono pogodzić z określonymi wzorcami konstytucyjnymi. Sprzeczności nie stwierdził, więc sądzę, że jej rzeczywiście nie ma.

Pozostało 92% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów