Od zmian ustrojowych w 1989 r., a następnie w 1997 r. po uchwaleniu Konstytucji RP politycy przyzwyczaili polskie społeczeństwo do tego, iż ich aktywność ma charakter przedwyborczej profilaktyki. I tak oto, jedynie przy okazji większych – nazwijmy to – imprez masowych, takich ja wybory samorządowe, parlamentarne, prezydenckie czy europejskie proponowali mniej lub bardziej śmiałe zmiany w różnych dziedzinach życia, w tym tych, które odnosiły się do wymiaru sprawiedliwości. Większych rewolucji jednak nie przeprowadzali.
Ustrój państwa: inaczej wieczorem, inaczej rano
Odkąd prawo stanowi rządząca obecnie parlamentarna większość, politycy zdążyli przyzwyczaić Polaków do sytuacji zgoła odmiennej, a mianowicie, że ustrój państwa wyglądać może inaczej wieczorem, inaczej zaś rano. A ponadto, iż najskuteczniejszym sposobem na istotną zmianę obowiązującej konstytucji jest uchwalenie nowej ustawy, rzecz jasna – zwykłej i wprawdzie z ustawą zasadniczą niemal całkiem niezgodnej, ale mającej nad nią tę wyższość, iż można ją wprowadzić mocą zwykłej większości parlamentarnej. Tym oto sposobem zmieniono m.in. reguły funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego i Sądu Najwyższego, wypaczono sens istnienia służby cywilnej czy podporządkowano prokuraturę jednej osobie.
Polacy, początkowo skonsternowani, a później oburzeni swobodą, z jaką rządzący ingerują w zasady demokracji wynikające z konstytucji, wyrażali głośny sprzeciw. Protestowali m.in. przeciwko zmianom ustrojowym czy propozycjom zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych. Manifestowali wsparcie – wobec Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, sędziów.
Później, najpewniej zmęczeni spełnieniem się pewnego chińskiego przekleństwa, tj. życiem w ciekawych czasach, przyzwyczaili się do tego, że normą jest prawna rewolucja, a narzędziem do jej przeprowadzenia dyktat sejmowej większości, a nie rzeczowa parlamentarna dyskusja i merytoryczna wymiana poglądów. Tak oto bowiem, gdy zdawać się mogło, że pewna jest już tylko treść publikowanych w gazetach nekrologów (śmierć bowiem jest niezmienna), a bynajmniej nie ustrój, w którym żyjemy, w czasach, gdy nikt nie powinien być pewien, co przyniesie jutro, przypuszczać należało, że niebawem jedynie lektura nowych przygód Harry'ego Pottera mogłaby poruszyć serca i umysły młodego pokolenia.
Tymczasem stało się inaczej.