Informatyka otwiera listę branż, które w perspektywie pięciu – dziesięciu kolejnych lat będą odczuwać największe braki specjalistów. – Już za pięć lat deficyt informatyków i programistów może wynieść w Polsce niemal 30 proc. Najwięcej miejsc pracy będzie czekać na obecnych maturzystów po studiach informatycznych, pedagogicznych oraz technicznych – ocenia Tomasz Hanczarek, prezes Work Service.
Według najnowszych danych GUS w roku akademickim 2009/2010 najbardziej popularne były studia ekonomiczno-administracyjne, a na kierunkach informatycznych uczyło się tylko 4,3 proc. studentów. Prawie trzykrotnie więcej osób studiowało na kierunkach pedagogicznych.
Mimo to spółka Work Service ocenia, że to właśnie ich absolwenci będą za kilka lat jedną z najbardziej deficytowych specjalności. Jej dyrektor działu rozwoju rynków Krzysztof Inglot wyjaśnia, że jest to efekt wymiany pokoleniowej (część wychowawców i nauczycieli odejdzie na emerytury) oraz zmian społecznych. – Podobnie jak na Zachodzie będziemy odchodzić od modelu długiego urlopu wychowawczego, co zwiększy popyt na fachową opiekę w żłobkach i przedszkolach – podkreśla Inglot. Dodaje, że w perspektywie kilku lat deficyt specjalistów dotknie też motoryzacji i nowoczesnych technologii, gdzie będzie brakować m.in. automatyków i robotyków. Zagrożona deficytem kadr jest też energetyka, choć duże firmy elektroenergetyczne tną teraz zatrudnienie. Jednak według prognoz do 2020 r. w energetyce odnawialnej w Polsce może powstać 350 tys. nowych miejsc pracy. Na taką koniunkturę nie mogą liczyć absolwenci popularnej dziś psychologii czy zarządzania.
Beata Kapcewicz, szefowa serwisu Architekcikariery.pl, zastrzega jednak, że wybór perspektywicznych dziś kierunków nie jest gwarancją dobrej pracy. – Biorąc pod uwagę tempo zmian w gospodarce i na rynku pracy, trudno dziś z całą pewnością przewidzieć sytuację za dziesięć lat – podkreśla. Radzi młodym ludziom, by przede wszystkim poznali swe możliwości i postawili na specjalizację, w której chcą i mogą się rozwijać.