Choć od lutego oficjalnie wyższą składką rentową obciążono pracodawców, ostatecznie płacą za nią pracownicy. Firmy szukając oszczędności, rzadziej tworzą nowe etaty i dają podwyżki, a częściej odbierają dotychczasowe bonusy.
– Zwróciliśmy się do zarządu z prośbą o podwyżki. Usłyszeliśmy, że nie tylko niczego nie dostaniemy, w dodatku zapowiedziano nam, że wkrótce stracimy dwa dodatkowe dni urlopu, które przysługują nam na mocy zbiorowego układu pracy – mówi „Rz" Małgorzata Calińska-Mayer z NSZZ „Solidarność" działającego we wrocławskiej fabryce agd Whirlpool. Powód? – Podwyższona składka rentowa – dodaje Calińska-Mayer.
W Whirlpoolu na etatach zatrudnionych jest 2 tys. osób. – W naszym przypadku wyższa składka to dodatkowy koszt dwóch milionów złotych rocznie. Obciążenie jest tym bardziej dotkliwe, im gorsza jest sytuacja gospodarcza – tłumaczy Paweł Miłoszewski, dyrektor ds. zarządzania personelem w Whirlpool Wrocław.
Niestety, wrocławska firma nie jest jedyną, w której z powodu wyższych kosztów pracy szuka się dodatkowych oszczędności. – Ostatnio szefostwo jednego szpitala zakaźnego chciało ograniczyć grono osób, które ze względu na zagrożenie gruźlicą miało prawo do dodatkowych dni wolnych. Argumentowano m.in podwyższeniem kosztów pracy – mówi Paweł Galec, ekspert OPZZ.
Rząd, decydując się na podwyżkę składki, tłumaczył, że wprowadzana zmiana nie jest żadną rewolucją. Argumentowano, że wróciła do poziomu sprzed lipca 2007 r., kiedy zdecydowano o jej sporym obniżeniu. A zmiana miała nie być dla przedsiębiorców szczególnie odczuwalna.