Brak dostępnych kandydatów do pracy – ten powód najczęściej wskazują polskie firmy, które mają trudności ze znalezieniem pracowników (36 proc.). W tym roku odsetek pracodawców borykających się z tym wyzwaniem wzrósł do 45 proc., czyli do poziomu najwyższego od sześciu lat. Ten wynik już kolejny rok z rzędu przewyższa globalną średnią.
– Stare sposoby rekrutacji i zarządzania pracownikami nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Nadszedł więc czas, by sięgnąć po nowe metody – Iwona Janas, dyrektor generalna ManpowerGroup w Polsce, komentuje wyniki badania, które objęło ponad 42 tys. firm z 43 krajów, w tym 750 z naszego kraju.
Zarówno w Polsce, jak i w skali całego świata najbardziej deficytową grupą zawodową są wykwalifikowani pracownicy fizyczni (mechanicy, elektrycy, spawacze, monterzy, murarze, stolarze czy tokarze), którzy na czele listy dziesięciu najbardziej poszukiwanych pracowników utrzymują się od kilku lat. Na drugim miejscu w tym roku znaleźli się kierowcy – ich niedobór w Polsce firma doradcza PwC wraz ze Związkiem Pracodawców Transport i Logistyka Polska ocenia już na 100 tys. osób.
Pierwszą trójkę najbardziej deficytowych zawodów zamykają inżynierowie. Na kolejne miejsca w pierwszej piątce awansowali w tym roku operatorzy produkcji i maszyn oraz niewykwalifikowani pracownicy fizyczni. Tegoroczne badanie pokazuje też, że o pracowników trudno jest również na stanowiskach techników, a także personelu rozwijającego się sektora restauracje i hotele. Mimo opinii najtrudniejszych do znalezienia kandydatów pracownicy działów IT znaleźli się dopiero na ósmej pozycji. – Nadal są bardzo poszukiwani, ale łatwiej ich pozyskać niż pracowników z pierwszych miejsc listy – wyjaśnia Małgorzata Sacewicz, rzecznik ManpowerGroup.
Dziesiątkę grup zawodowych obarczonych największym niedoborem talentów zamykają lekarze i personel medyczny oraz kierownicy działów handlowych. Utrzymanie się popytu na handlowców potwierdza, że rynek staje się coraz bardziej konkurencyjny – dodają eksperci ManpowerGroup.