Opublikowane dziś przez agencję Nowosti decyzje rządu mówią o zwiększeniu kwot dla pracujących emigrantów w Moskwie (z 136 tys. do 150 tys.) oraz słabo zaludnionych okręgach Dalekiego Wschodu. Jednak w całej Rosji może legalnie pracować o 7 tys. ludzi mniej niż rok temu.
Tymczasem jak podaje rosyjski urząd migracyjny, w Federacji pracuje nielegalnie ok. 9 milionów cudzoziemców, przede wszystkim z byłych azjatyckich republik sowieckich. Pracę na czarno wymusza właśnie system kwotowy, bo urzędy nie wydają zgody na pracę, jeżeli narzucona przez Moskwę kwota na ten rok została już przekroczona.
Tymczasem rosyjski rynek pracy potrzebuje pracowników, szczególnie w Syberii i Dalekim Wschodzie skąd w ostatnich 20 latach uciekła do części europejskiej Rosji, ponad połowa tamtejszych mieszkańców.
Kolejnym problemem rynku pracy w Rosji jest powszechny alkoholizm. Pracodawcy wolą zatrudniać pracowników z republik islamskich (Kaukaz, Turkmenia, Uzbekistan, Kirgizja), aniżeli rodaków, którzy są notorycznie na bani. Przy budowach olimpijskich w Soczi to właśnie robotnicy z byłych republik oraz z Chin stanowią większość ze 190 tys. zatrudnionych Konstanty Romodanowski szef Służby Migracyjnej Rosji już w minionym roku apelował o zrezygnowanie z kwotowania zgody na zatrudnianie cudzoziemców. Na razie bez skutku.