Umowa z Mercosur trafiła w ubiegłym tygodniu z Komisji Europejskiej do Rady UE, gdzie nad jej przyjęciem ostatecznie będą głosować kraje członkowskie. Ten spodziewany po 25 latach negocjacji krok może być najtrudniejszy – kraje niezadowolone z tej umowy, jak Polska, szukają sojuszników do jej zablokowania, choć szanse na to są małe. A warunki porozumienia nie są ani oczywiste, ani jednoznaczne.
Z jednej strony, otwierają dla unijnego przemysłu rynki do tej pory chronione zaporowymi cłami. Z drugiej, wpuszczają na rynek europejski surowce wrażliwe dla naszego rolnictwa. Teoretycznie, to nie są duże ilości surowców, ale chodzi akurat o drób, wołowinę, wieprzowinę czy cukier, czyli nasze specjalizacje eksportowe.
Czytaj więcej
Ursula von der Leyen ogłosiła uroczyście 6 grudnia w Montevideo w imieniu Unii Europejskiej zawar...
Polityka chodzi swoimi ścieżkami
Debata publiczna o Mercosur jest dość ostra. Z jednej strony liberałowie pytają w mediach społecznościowych, jak bezcłowy import wołowiny o wielkości 99 tys. ton rocznie, czyli 2 proc. produkcji rocznej w UE, miałby zniszczyć całą branżę hodowlaną? Z drugiej strony polscy politycy zapowiadają ostrą obronę interesów polskich rolników podczas głosowania w Radzie UE i budowanie mniejszości dla odrzucenia tej umowy nawet na tym ostatnim etapie. Minister rolnictwa Stefan Krajewski w Brukseli rozmawiał w tym tygodniu m.in. o Mercosurze z Christophem Hansenem, unijnym komisarzem rolnictwa.