UE angażuje się aktywnie w Syrii: należymy do głównych podmiotów niosących pomoc humanitarną. Dotyczy to potrzebujących w Syrii, a także w krajach sąsiednich, gdzie przyjęto większość uchodźców syryjskich. Dostrzegamy to i wspieramy te kraje w zapewnieniu opieki uchodźcom. Niemcy przekazały właśnie ONZ dodatkowe 100 mln euro na pomoc humanitarną dla ludności cywilnej w Idlibie. UE zapowiedziała kolejne 600 mln euro.
Unia ma jasne stanowisko w sprawie konfliktu w Syrii – daliśmy temu wyraz ostatnio na nadzwyczajnym posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE w Zagrzebiu. Po pierwsze, zawieszenie broni w Idlibie musi być utrwalone. Rosja i Turcja muszą dotrzymać swoich zobowiązań. Rosja musi wykorzystać wpływ, jaki ma na reżim Asada. Po drugie, musimy zapewnić ludziom pomoc humanitarną. Organizacje humanitarne powinny mieć nieograniczony, bezpieczny dostęp do potrzebujących. Zabiegamy o to na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Po trzecie, reżim Asada musi zakończyć blokadę negocjacji konstytucyjnych w Genewie. Wtedy syryjska komisja konstytucyjna będzie mogła wreszcie rozpocząć prace i wypracować nową konstytucję dla Syrii. Nie można wykluczyć krwawego zakończenia wojny, prawdziwy pokój będzie jednak możliwy tylko w ramach procesu politycznego.
Kraje UE podkreślają często, że powinny być w stanie występować bardziej autonomicznie na arenie międzynarodowej, że nie można już we wszystkich sprawach w pełni polegać na Stanach Zjednoczonych. Ale co konkretnie zrobiły, aby móc działać bardziej autonomicznie?
Nie chodzi nam o autonomię, lecz o zdolność samodzielnego podejmowania decyzji i działań. Nadal preferujemy wspólne działanie z naszymi partnerami – przede wszystkim z USA. Jednak kiedy nie jest to możliwe, Unia musi być w stanie samodzielnie realizować swoje interesy. Pracujemy nad tym. W ramach wspólnej polityki bezpieczeństwa chcemy poprawić nasze zdolności zarządzania kryzysowego. W ten sposób wzmocnimy jednocześnie europejski filar w NATO, a tym samym współpracę z USA. Równolegle pracujemy nad rozwojem europejskiej dyplomacji cyfrowej, by utrzymać się w rywalizacji międzynarodowych technosfer. Europa musi utwierdzić swój wpływ międzynarodowy także poprzez swoją innowacyjność i siłę gospodarczą. Nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej ma dlatego całkowitą słuszność, mówiąc o „komisji geopolitycznej”. Zdajemy sobie jednak sprawę, że dotychczas jest to raczej postulat niż rzeczywistość. Jako Unia Europejska mamy przed sobą jeszcze długą drogę, by cel ten osiągnąć.
Stany Zjednoczone zarzucają swoim europejskim sojusznikom w NATO, że za mało wydają na obronność. Czy zarzut ten nie jest uzasadniony?
Niemcy wywiązują się ze swoich zobowiązań w NATO. Wysłaliśmy do Afganistanu drugi co do wielkości kontyngent wojskowy; od 2017 r. dowodzimy grupą bojową NATO na Litwie ze stacjonującym tam batalionem; nasze euromyśliwce w ramach misji „Air Policing” latają w przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich; w 2019 r. po raz drugi objęliśmy dowództwo szpicy NATO – VJTF – i zamierzamy to powtórzyć w roku 2023. Niemcy są też obecne w Polsce, gdzie w ramach NATO stacjonuje trwale ok. 150 żołnierzy, np. w Wielonarodowym Korpusie Północ-Wschód w Szczecinie, w Wielonarodowej Dywizji w Elblągu i w Bydgoszczy. Budujemy też nową kwaterę główną NATO w Ulm. Odwróciliśmy także tendencję spadkową wydatków na obronność i od 2014 r. zgodnie z kryteriami NATO zwiększyliśmy nasze wydatki już o 45 proc., do ponad 50 mld euro w tym roku. Nasze wydatki na obronność będą dalej rosły – początkowo, do 2024 r., do wysokości 1,5 proc. PKB.