Politycy PO pytani o polityczne skutki wprowadzenia niepopularnej reformy emerytalnej odpowiadają, że może ich nie być, następne wybory odbędą się bowiem dopiero za trzy lata. Według tego sądu Polacy zapomną o gorącym sporze, którego jesteśmy teraz świadkami, i podwyższenie wieku emerytalnego – czego dziś większość z nas nie chce – nie będzie wówczas znaczącym motywem podejmowania decyzji wyborczych.
Może to być jednak nadmierny optymizm. Wyborcy w niektórych kwestiach mają długą pamięć, zwłaszcza jeżeli ktoś dba o to, by nie zostały one zapomniane. W tym przypadku możemy być pewni, że dwie partie opozycyjne – PiS i SLD – zadbają o utrwalenie w pamięci tego sporu. Podobne działania widać będzie ze strony obu central związkowych, a nawet koalicyjnego PSL, które już w dniu głosowania nad wnioskiem "Solidarności" zaczęło podkreślać dystans ludowców do podniesienia wieku emerytalnego.
Widać już zarys kalendarium walki przeciw projektowi rządowemu. Od razu po świętach, 12 kwietnia, zbiera się sztab protestacyjny "Solidarności", by przedyskutować dalsze metody protestu. Niedługo później trafi do Sejmu wniosek o referendum emerytalne autorstwa SLD i OPZZ. Debata nad nim zapewne będzie przypominała tę z ostatniego piątku.
Ostro będzie też, gdy do Sejmu trafi rządowy projekt ustawy zmieniającej wiek emerytalny. Okazjami do starcia będzie nie tylko głosowanie nad nim całego Sejmu, ale wcześniej prace w komisjach sejmowych. Dochodzi w nich czasem do zaskakujących zdarzeń, gdy opozycja wygrywa głosowania dzięki nieobecności posłów koalicji lub gdy ci zagłosują – na komisjach się to zdarza – wbrew stanowisku swojego klubu. Wprawdzie PO wprowadza rygorystyczną dyscyplinę w tej sprawie, ale wielu jej posłów boi się głosować za niepopularną zmianą.
Rząd zapowiada, że chce szybko przyjąć projekt ustawy, tak aby zaczęła jak najprędzej obowiązywać. Jeśli to się uda, jeszcze w tym roku zostaną skierowane skargi do Trybunału Konstytucyjnego. Słychać już takie zapowiedzi ze strony SLD i PiS. Politycy obu partii mówią, że zmiana może naruszać prawa nabyte obywateli.