Donald Tusk potraktował prezydenta nieelegancko. Gdy premier składa dymisję, konstytucja daje prezydentowi prawo do wskazania następcy. A prezydent o wskazaniu Ewy Kopacz przez premiera i zarząd PO dowiedział się z mediów. Wbrew publicznym deklaracjom Tuska, prezydent został całkowicie odsunięty od wyboru nowego premiera.
Nie ma się co dziwić Komorowskiemu, który wystosował do Platformy mocny jak na jego standardy przekaz: – Rekomendacja zarządu PO nie jest wiążąca. Prezydent jest w tym zakresie zupełnie nieskrępowany, decyduje o tym konstytucja – oświadczył. I wyjechał na szczyt NATO, ostentacyjnie pokazując, że są sprawy ważniejsze od personalnych układanek Tuska.
Na razie to prężenie muskułów. Prezydent, choć niechętny kandydaturze Kopacz, nie bardzo ma wyjście i zapewne powierzy jej misję tworzenia rządu ?– potwierdzają to nasze rozmowy w Pałacu Prezydenckim. Jednak spieszyć się nie zamierza.
Jednocześnie widać, że Komorowski będzie chciał mieć większy wpływ na działania nowego gabinetu, a także na sytuację w PO pod rządami Kopacz. – W interesie Komorowskiego nie są turbulencje w rządzie ani w partii. Chcielibyśmy uniknąć przyspieszonych wyborów parlamentarnych w okolicach prezydenckich latem przyszłego roku. To byłoby niekorzystne dla reelekcji prezydenta – tłumaczy jego bliski współpracownik.
Od siedmiu lat premier starał się ograniczać polityczne możliwości Komorowskiego najpierw jako marszałka Sejmu, potem prezydenta. Komorowski to pokornie znosił, choć prezydentura dodała mu skrzydeł i otwarte tarcia z rządem zdarzały mu się ostatnio coraz częściej.