A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady – internetowy mem, który zna prawie każdy, to nie jest wynalazek ostatnich lat. Już w czasach schyłku komunizmu te właśnie góry były symbolem ucieczki od cywilizacji. Bardzo skutecznej. Bo to, co można było zobaczyć w bieszczadzkich wsiach i osadach, było bardzo biedne, nawet jak na biedny PRL. Dobrze pamiętam wyprawy zdezelowanym PKS-em do GS-owskiej knajpy w Lutowiskach, do której dziś nie wszedłby nikt o zdrowych zmysłach. A wtedy wszyscy się cieszyliśmy, że w ogóle jest czynna. Tak jak jedyny sklep w promieniu 20 kilometrów, w którym nie było często nawet podstawowych produktów. Mimo że wszędzie indziej były.
Tak, w późnych latach 80. w Bieszczadach bywałem w każde wakacje. Zwykle kilka tygodni. Może i ów romantyczny rys ucieczki od cywilizacji był tam obecny, bo spotykało się inteligentów nieodnajdujących miejsca w ówczesnym systemie (z upodobaniem opisywała ich historie ówczesna prasa), ale dominowało poczucie beznadziei. Jedyną ucieczką były góry: piękne, dzikie, niemal puste.
Czytaj więcej
Latondra Newton – warto zapamiętać to nazwisko. To pierwsza funkcjonariuszka politycznej poprawności zwolniona za szkodzenie firmie. W tym wypadku koncernowi Disneya.
A później przyszła wolność i było jeszcze gorzej. Padły państwowe PGR-y i inne Igloopole, które były głównymi pracodawcami. Dobrze pokazuje to Andrzej Stasiuk w „Opowieściach galicyjskich”, choć to akurat o Beskidzie Niskim. Alkohol i bieda, które tam były i wcześniej, wybuchły w latach 90. ze zdwojoną siłą.
W Bieszczadach nie byłem prawie ćwierć wieku, ale kiedy kilka lat temu tam wróciłem, to, że użyję ulubionego sformułowania tabloidów, dopadły mnie szok i niedowierzanie. Owszem, drogi mogłyby być lepsze, ale poza tym jest tam wszystko, czego potrzebują turyści. Zwłaszcza w okolicach Wetliny. Ładne pensjonaty, dobrze zaopatrzone sklepy, bardzo dobra gastronomia, w tym – uwaga, uwaga – wegetariańska restauracja i punkt z kawą na wynos! Ale jeszcze ważniejsze, że wszystko jest tu zadbane: domy, obejścia, lokale. W Bieszczadach jest naprawdę dostatnio. Kiedyś powiedziałoby się „jak na Zachodzie”. I sporo tu turystów, choć to tylko ułamek tego, co widzimy w takich np. Tatrach.