Krzysztof Janik: Rytuały czy refleksja

Pytanie o religię w szkole jest w istocie pytaniem o to, jaką religijność ma mieć Polak, jaka ma być ta wspólnota.

Publikacja: 18.01.2023 03:00

Krzysztof Janik: Rytuały czy refleksja

Foto: PAP/Andrzej Grygiel

Ostatnie tygodnie przyniosły nasilenie debaty nad obecnością Kościoła i religii w naszym życiu. To nieprzypadkowa kolejność. Tak naprawdę zakres tematyczny tej debaty i podnoszone argumenty w najmniejszym stopniu dotyczą religii rozumianej jako zespół wyobrażeń, oczekiwań i zasad funkcjonowania świata i człowieka. Dotyczą w istocie roli Kościoła rzymskokatolickiego i jego aparatu w życiu politycznym i społecznym kraju. Najlepszym tego dowodem jest tekst Piotra Zaremby w najnowszym „Plusie Minusie” pt. „Lekcje religii, lekcja wolności” (14–15 stycznia). Pisze on bowiem o katechezie, ale unika pytań szerszych, których problematyka katechezy jest tylko przykładem. Ale przyjmuję tę konwencję.

Wątpliwości i warunki

Na początek zastrzeżenie. Nie jestem specjalistą od religii, nie uczestniczę w praktykach religijnych, co wcale nie oznacza, że traktuję rzecz tę jako zbędną lub wrogą wobec lewicowego porządku świata, który jest mi najbliższy. Uważam, że dopóki nie znajdziemy dobrej formuły nauczania i wpajania młodym zasad etyki społecznej, religia spełnić może znaczącą rolę. Ale jest kilka wątpliwości i warunków.

Pierwszy dotyczy oddzielenia religii od polityki. Piotr Zaremba przywołuje przykłady dobrych liberałów (Mazowiecki, Samsonowicz) kontra źli „liberałowie” współcześni. Ale Mazowiecki nie był żadnym liberałem, Samsonowicz także. Pierwszy potrzebował poparcia Kościoła instytucjonalnego dla swojego programu reform (podobnie jak Miller kilkanaście lat później dla wstąpienia do UE). Paryż był wart każdej mszy i to wszystko. Kto tu kogo wykorzystał i w jakim celu – zostawiam szczególarzom.

Czytaj więcej

Lekcje religii, lekcja wolności

Dzisiaj Kościół hierarchiczny nieco zmądrzał, ale wzajemnych stosunków z polityką nie usunął z agendy swoich zainteresowań. Piszę „nieco”, bo np. postawę akceptacji wobec wyroku TK ws. aborcji uważam za błąd. To dzięki Kościołowi Kaczyński nie musi się z niczego tłumaczyć, a to wszak była jego decyzja, a nie hierarchii. Być może świadomie podjęta, by wepchnąć zacnych dostojników kościelnych w wątpliwą społecznie i politycznie debatę oraz uświadomić im, że bez poparcia PiS w tej debacie skazani są na przegraną. Efektem tego jest spadające uczestnictwo w praktykach religijnych i zmniejszenie się wpływu Kościoła na życie obywateli.

Drugi problem ma znaczenie socjalizacyjne. Istotnie, państwo nasze w procesach edukacji i wychowania przez siebie organizowanych nie uwzględniło należycie problematyki etycznej. Oczywiście, znaczna część Dekalogu znajduje bezwarunkową akceptację rozmaitych wspólnot etnicznych i państwowych. Ale już szczegóły wymagają dyskusji. Katalog zasad etycznych jest zbiorem historycznie zmiennym: to, co wczoraj było niedopuszczalne, dziś jest akceptowane. I na odwrót. Ale także w naszym kraju jest on podważany. Np. stanowisko premiera w sprawie kary śmierci, zarówno w kategoriach etyki świeckiej, jak i nauczania chrześcijańskiego, jest niedopuszczalne. Tak nawiasem mówiąc, hierarchowie go przemilczeli. Czy sądzicie, że ludzie tego nie widzą? Ciekawe, jak katecheta poradzi sobie z tym problemem, jak trafi na dociekliwego młodzieńca.

Efekty lekcji religii

Ale problem jest w czym innym. Ludzkość nie znalazła jak na razie żadnej skutecznej drogi wpajania podstawowych zasad etycznych młodym umysłom i charakterom. Rodzice często zawodzą (nie mają czasu i rzadko chęć wykorzystania okazji do takiej rozmowy), zorganizowane środowiska rówieśnicze są słabe, zostaje państwu szkoła. Ale politycy, którzy przypadkowo trafiają na fotel ministra edukacji, nie mają głowy do postawienia takich pytań, a co dopiero szukania odpowiedzi. Tak naprawdę z radością przyjmują obecność katechetów, podejrzewając ich (czasem słusznie), że odwalą za nich tę robotę. Czasem im nie dowierzają, jak minister Czarnek, i podpierają ich urzędem kuratora oświaty.

Czytaj więcej

Czarnek: Religia nigdy nie była, nie jest i nie będzie obligatoryjna

Czy to rozwiązanie się sprawdza? Otóż nie bardzo. Rozumiem, że pewne punkty etyczne mamy wspólne, ale już inne wywołać mogą dyskusję. Aborcja z katolickiego punktu widzenia jest złem, z punktu widzenia państwa bywa z tym rozmaicie. Ale to kwestia praw podstawowych człowieka. Czy państwo ma w ogóle prawa do regulowania sumienia każdego z nas? Czy ma prawo rozstrzygania, nie patrząc na naszą wolę, co jest dla nas dobre i dopuszczalne? Pewnie tu jest jakieś pole kompromisu, ale w Polsce nikt o tym nie dyskutuje. A kryzys demograficzny, którego jesteśmy świadkami, dowodzi, że władza albo jest za głupia, albo nie chce takiej debaty. Bo wtedy trzeba by porzucić hipokryzję, spojrzeć inaczej na politykę socjalną, przewentylować profil edukacyjno-programowy polskiego szkolnictwa, zmienić zdanie wobec imigrantów – słowem: wyprzeć się prawie wszystkiego, co mówiono i robiono do tej pory. A na to – w obliczu konfliktu z UE, wojny z Niemcami, inflacji i tym podobnych doraźności – nie mamy ani ochoty, ani czasu, ani kompetencji. Po co, jak możemy zakazać aborcji.

Mogę doświadczeniem nauczyciela akademickiego zaświadczyć, że młodzież nie wynosi z lekcji religii wiedzy o bagażu kulturowym ludzkości, o dylematach człowieczeństwa. Odwoływanie się do mitów biblijnych wymaga ode mnie wyjaśnień, o co chodzi. To pozwala mi na sformułowanie sądu, że coś jest nie tak. Być może, tak jak za czasów mojego dzieciństwa, uczymy rytuałów i próbujemy porządkować nasze życie indywidualne, wyznaczając mu etapy: pierwsza komunia, bierzmowanie, ślub itd.

Jaka religijność

Pytanie o religię w szkole jest w istocie pytaniem, którego tak starannie unika Piotr Zaremba. O to, na ile Kościół ma być oddzielony od państwa, a przede wszystkim – jaką religijność ma mieć Polak, jaka ma być ta religijna wspólnota. Powierzchowna, rytualna, uwikłana w politykę, jak Kościół kard. Wyszyńskiego i Jana Pawła II? Skoncentrowana na publicznych zachowaniach, jak ministrowie kołyszący się przy Rydzyku? Czy też religijność ma być zespołem zasad i wymagań wobec siebie i swojej wspólnoty politycznej, inspirującym do nieustannego stawiania pytania, co zrobiłem dobrego dla ludzi?

Jeśli akceptujemy to drugie rozwiązanie, to dotychczasowa nauka religii w reżimie szkolnym nie jest użyteczna. To wtedy w szkołach uczmy historii myśli i cywilizacji ludzkiej, pokazujmy ewolucję pojmowania świata i naszych wobec niego obowiązków. Wywołujmy indywidualną refleksję nad światem, nie wprowadzając żadnych ograniczeń. Rytuały i zbiorowa ekspresja będzie wobec tego wtórna i przyjdzie sama, a niektórych doprowadzi do Boga.

O autorze

Krzysztof Janik

Autor jest politykiem i politologiem. Był szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w rządzie Leszka Millera i przewodniczącym SLD. Poseł wielu kadencji. Profesor w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego


Ostatnie tygodnie przyniosły nasilenie debaty nad obecnością Kościoła i religii w naszym życiu. To nieprzypadkowa kolejność. Tak naprawdę zakres tematyczny tej debaty i podnoszone argumenty w najmniejszym stopniu dotyczą religii rozumianej jako zespół wyobrażeń, oczekiwań i zasad funkcjonowania świata i człowieka. Dotyczą w istocie roli Kościoła rzymskokatolickiego i jego aparatu w życiu politycznym i społecznym kraju. Najlepszym tego dowodem jest tekst Piotra Zaremby w najnowszym „Plusie Minusie” pt. „Lekcje religii, lekcja wolności” (14–15 stycznia). Pisze on bowiem o katechezie, ale unika pytań szerszych, których problematyka katechezy jest tylko przykładem. Ale przyjmuję tę konwencję.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe