Reklama

Hazardowa komisja śledcza, czyli z życia chrząszczy i nurków delfickich

Przesłuchanie Grzegorza Maja było jednym z najbardziej absurdalnych w dziejach sejmowej komisji śledczej badającej aferę hazardową

Publikacja: 10.02.2010 02:24

Grzegorz Maj, młody prawnik pracujący w Totalizatorze Sportowym od maja 2006 r. do kwietnia 2007 r., miał być ważnym świadkiem.

Przesłuchanie było konieczne, bo nazwisko Maja przewijało się w kolejnych dokumentach przysyłanych do komisji, w wypowiedziach jej członków i publikacjach prasowych. Głównie jako tego, który napisał projekt ustawy hazardowej.

Maj zepsuł cały pogrzeb, bo już na wstępie powiedział, że nie był autorem projektu. Dowód? Do pracy w Totalizatorze przyszedł wtedy, gdy projekt był już prawie gotowy. Żaden z posłów nie był w stanie mu udowodnić, że było inaczej, niż zeznał.

Reszta przesłuchania to lekcja pokazowa na temat „jak nie powinno się przesłuchiwać świadka”. Z jednej strony wystąpił niezwykle pewny siebie prawnik. Z drugiej posłowie, których część z każdą chwilą coraz bardziej nerwowo odbijała się od gładkich odpowiedzi Maja. Nawet gdy mówił niejasno, skłaniając do przypuszczeń, że nie wszystkie tajemnice Totalizatora są rzeczą chwalebną.

Tak było w przypadku pytań o kontrowersyjną umowę TS ze spółką Gtech. Maj przygotował na jej temat dokument, choć nie poznał treści umowy, bo nie miał dostępu do informacji niejawnych. Maj opowiadał też o kuriozalnym działaniu Totalizatora, który niezadowolony z postawy Ministerstwa Finansów naskarżył na ten resort do Kancelarii Prezydenta.

Reklama
Reklama

„Z życia chrząszczy” – tak można podsumować wczorajsze przesłuchanie. Bowiem jeśli posłowie nawet dotknęli jakiejś patologii z lat rządów PiS, to i tak nie potrafili wytłumaczyć, na czym polegała i dlaczego jest to ważne. 

Zamiast tego przekazem dnia stały się pyskówki między Majem a posłem Jarosławem Urbaniakiem (PO). A przecież to właśnie Urbaniakowi, kreującemu się na jastrzębia wśród platformerskich śledczych, powinno zależeć na wyeksponowaniu dziwnej roli prezydenckich ministrów wchodzących w buty rzecznika praw państwowych spółek. Ale Urbaniak wybrał polityczny lans i miejsce w historii absurdalnych powiedzeń, rzucając do świadka: – Jest pan subtelny jak nurek delficki.

Wprawdzie była to reakcja na żale Maja skarżącego się, że jest obrażany, jednak Urbaniak nauczony poprzednimi przesłuchaniami powinien wiedzieć, że jedno zbyt barwne zdanie skutecznie przesłoni w mediach meritum sprawy.

Przesłuchania Maja i Tomasza Malarza, pracownika ABW oddelegowanego do Ministerstwa Sportu, są zapewne przedostatnimi akordami „PiSowskiej afery hazardowej”. Ostatnią szansą na jej reaktywację będzie piątkowe przesłuchanie Przemysława Gosiewskiego, domniemanego protektora wygodnego dla Totalizatora projektu ustawy hazardowej.

Jeszcze szybciej umiera „SLD-owska afera hazardowa”. Dzisiejsze przesłuchanie Leszka Millera i Anity Błochowiak zapowiada się jak nudne wspomnienie czasów, które dziś nikogo już interesują.

Grzegorz Maj, młody prawnik pracujący w Totalizatorze Sportowym od maja 2006 r. do kwietnia 2007 r., miał być ważnym świadkiem.

Przesłuchanie było konieczne, bo nazwisko Maja przewijało się w kolejnych dokumentach przysyłanych do komisji, w wypowiedziach jej członków i publikacjach prasowych. Głównie jako tego, który napisał projekt ustawy hazardowej.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Publicystyka
Marek Cichocki: Najciemniejsze strony historii Polski
Publicystyka
Marek Kozubal: W 2027 r. będzie wojna? Naprawdę?
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska jak Manifest PKWN
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Nowy plan Tuska: gospodarka, energetyka i specjalna misja Sikorskiego
Reklama
Reklama