SLD już przed wyborami myśli o współrządzeniu

Działacze SLD już mówią do lidera „panie premierze”, choć ich partia nie ma na razie żadnych gwarancji współudziału we władzy po jesiennych wyborach

Publikacja: 22.03.2011 01:25

W SLD wiosenne ożywienie. Od czasu gdy notowania Sojuszu skoczyły w górę i pozostały na poziomie około 15 proc., o partii przypomnieli sobie starzy, od dawna niewidziani działacze, którzy zaczęli zaludniać puste korytarze siedziby SLD. Wzmożony ruch można również zaobserwować przed gabinetem Grzegorza Napieralskiego w Sejmie.

To znak, że lewica sposobi się do władzy, choć poparcie na poziomie 15 proc. nie gwarantuje ani wejścia do rządu, ani nawet teki wicepremiera dla lidera. A jednak w Sojuszu panuje przekonanie graniczące z pewnością, że po jesiennych wyborach partia będzie współrządziła. Podzielono już nawet ewentualne stanowiska ministerialne, a członkowie partii zwracają się do Napieralskiego „panie premierze". – I mówią to zupełnie poważnie. Gdybym sam nie słyszał, to pewnie bym w to nie uwierzył – opowiada polityk Sojuszu. – Co prawda niektórzy z naszych kolegów przekonują Grzegorza, że ponieważ nie ma doświadczenia administracyjnego, powinien raczej zasiąść w fotelu marszałka Sejmu. Ale linia jest jedna – idziemy do rządu, wszystko jedno z kim. Jak nie z PO, to z PiS.

Wiadomo już nawet, co Sojusz ma do załatwienia, gdy wejdzie do koalicji rządzącej. Na przykład musi odzyskać telewizję publiczną, bo po ostatnich wydarzeniach na Woronicza związanych z usuwaniem ze stanowiska prezesa Romualda Orła, kojarzonego z PiS, lewica straciła wpływy we władzach TVP.

Po wyborach Sojusz planuje m.in. odzyskać utracone wpływy w TVP

Czy 15-proc. poparcie uprawnia do takiego hurraoptymizmu? Niekiedy tak. W wyborach w 1993 r. PSL zdobyło 15,4 proc. głosów i był to drugi wynik, bo pierwszy miał SLD – 20 proc. A premierem został Waldemar Pawlak, lider Stronnictwa. Cztery lata później SLD miał już ponad 27 proc. poparcia, ale rządy objęła koalicja AWS (33,8 proc.) i UW (13,3 proc.). Wicepremierem można zostać nawet przy dużo mniejszym poparciu, np. Roman Giertych piastował tę funkcję, choć jego partia zdobyła w wyborach zaledwie 7,4 proc. głosów.

A więc rachuby Sojuszu są prawdopodobne, choć wszystko zależy od powyborczego układu sił. Szkopuł w tym, że ciągle nie można się dowiedzieć, co Sojusz chce zrobić, gdy obejmie władzę. Podobno jakieś zespoły programowe w pocie czoła wykuwają plan rządzenia. Ale na razie efektów nie widać.

Na obrzeżach SLD uaktywniły się think tanki: Janusza Reykowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że Napieralski niezbyt przywiązuje do nich wagę. Trudno się dziwić, skoro chce być wicepremierem od nowych technologii. Bardziej niekonkretnego stanowiska nie można chyba wymyślić. – Prawda jest taka, że nikogo nie interesuje program, tylko władza sama dla siebie – wzdycha polityk Sojuszu. – Odkąd należę do SLD, takiej atmosfery jeszcze w naszej partii nie było.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO